PORTAL MIESIĘCZNIKA AUDIO-VIDEO

iFi Audio NEO Stream

Lip 31, 2023

Brytyjski specjalista od biurkowego i mobilnego audio stworzył nie lada gratkę dla zwolenników plików i streamingu: kompletny odtwarzacz z wartościową opcją dalszej rozbudowy i optycznym Ethernetem.

Dystrybutor: Horn Distribution, www.horn.pl
Cena: 6500 zł (w czasie testu)
Dostępne wykończenia: srerbne

Tekst: Filip Kulpa | Zdjęcia: AV

Artykuł pochodzi z Audio-Video 3/2023 - Kup pełne wydanie PDF

audioklan

 

 


Odtwarzacz strumieniowy iFi Audio NEO Stream

TEST

iFi Audio NEO Stream

Pierwszy transport cyfrowy brytyjskiej marki, ZEN Stream, testowaliśmy w październiku 2021 roku. Za kwotę niespełna 2000 zł i po doposażeniu go w odpowiedni zasilacz liniowy, wręcz deklasował podobnie wycenionych rywali. W redakcji mamy dwie sztuki tego niepozornego urządzenia.
Gdy jesienią zeszłego roku usłyszałem o nowym produkcie Brytyjczyków, nie kryłem ekscytacji. NEO Stream debiutował na wystawie Audio Video Show 2022. Niestety, warunki nie sprzyjały rzetelnemu zapoznaniu się z tym produktem. Chwilę później zgłosiliśmy się do dystrybutora z prośbą o przesłanie egzemplarza do testów. Gdy po wielu tygodniach oczekiwania do mych drzwi zapukał kurier, rzuciłem wszystko i natychmiast podłączyłem iFi do swojego systemu.

Budowa

Urządzenie niemal do złudzenia przypomina testowany na naszych łamach przetwornik biurkowy Neo iDSD (AV 5/2021). Wykorzystano tę samą, aluminiową obudowę. Są jednak pewne różnice. Wprawne oko dostrzeże port USB C w miejscu wyjść słuchawkowych. Kolorowy wyświetlacz zastąpił wcześniejszy, monochromatyczny. Nadal jest malutki — by z kanapy dostrzec, co się na nim wyświetla, trzeba mieć sokoli wzrok. Jego funkcją jest raczej wyświetlanie kafelków w menu, gdy poruszamy się po nim za pomocą wielofunkcyjnego pokrętła. Wyświetlacz sprawdzi się także w zastosowaniach desktopowych. Nie ma możliwości jego wyłączenia, jednak jak podkreśla producent, zastosowana matryca OLED gwarantuje minimalizację szumów.

Z tyłu urządzenia zagospodarowano praktycznie każdy milimetr kwadratowy. Wśród wyjść cyfrowych należy wymienić dedykowane dla audio, izolowane złącze USB typu B, interfejsy I2S, AES/EBU oraz dwa S/PDIF (optyczne i RCA). Dwa ostatnie zaopatrzono w obwód znany z filtru iPurifier. Wśród wyjść analogowych mamy parę złączy RCA, a także zbalansowane wyjście słuchawkowe 4,4 mm. Jest także drugie gniazdo USB dla pamięci masowych. Umieszczono je zbyt blisko gniazda audio i niestety nie byłem w stanie użyć obydwu portów naraz. To konsekwencja bardzo małych gabarytów urządzenia.

iFi NEO Stream plytka

Dwie płytki wypełniają całe wnętrze kilogramowego urządzenia. Bardzo duża skala integracji, dbałość o zasilanie (dodatkowa filtracja LC).

 

Oryginalnie wygląda sekcja sieciowa. Prócz standardowego złącza Ethernet RJ-45 uwagę przykuwają stosunkowo niepopularne (jeszcze) gniazda M12 oraz opracowane przez iFi rozwiązanie optyczne (SC). W komplecie otrzymujemy także konwerter z RJ-45 na SC oraz wtyczkowy zasilacz USB. Ideą zastosowania konwersji jest odizolowanie się od zakłóceń wprowadzanych do toru audio przez pozostałe urządzenia sieciowe (sprzężenia pojemnościowe, EMI itp.). Producent zwraca także uwagę na możliwość bezstratnego przesyłu sygnału sieciowego na dużą odległość. Naturalnie nie zabrakło łączności bezprzewodowej.

iFi NEO Stream DAC

Konwersja c/a w oparciu o układ DSD1793 Burr-Browna.

 

NEO Stream może być zasilany napięciem stałym w zakresie od 9 do 15 V. W komplecie producent dostarcza 9-woltowy zasilacz iPowerX o wartości 500 zł — nieźle! Wewnątrz „brytyjczyk” nie przestaje imponować. Sekcja zasilająca posiada dodatkowe filtry LC, sekcja sieciowa składa się ze złoconych elementów. Zarządzający całym systemem mikroprocesor ARM-64 umieszczono na osobnej płytce i przykryto pasywnym radiatorem. Przetwornik c/a pochodzi od Burr Browna — to układ DSD1793. Zastosowano także 16-rdzeniowy układ XMOS. Duży nacisk położono na wysokiej jakości kondensatory — pochodzą one od TDK, Panasonica i muRaty.

Funkcjonalność

Konfiguracja urządzenia nie przysporzyła mi żadnych problemów. Domyślnie włączone są wszystkie protokoły komunikacji: NAA, UPnP, Tidal Connect, Roon Ready, Spotify Connect oraz AirPlay (niestety pierwszej generacji). Inaczej niż w ZEN Stream, wybieramy je pokrętłem na czołówce. Twórcy niestety nie przewidzieli możliwości zalogowania się do serwisów streamingowych z poziomu aplikacji. Jeśli chcemy strumieniować muzykę z Tidala czy Spotify, pozostają nam zewnętrzne aplikacje, co wyklucza możliwość tworzenia jednej kolejki odtwarzania.

iFi NEO Stream gniazda

NEO Stream łączy funkcje transportu strumieniowego z kompletnym streamerem. Na wejścia cyfrowe już nie starczyło miejsca.

 

Dla uzyskania najlepszych efektów producent rekomenduje wybranie jednej formy komunikacji. Wśród obsługiwanych formatów plików mamy wszystko, czego dusza zapragnie: PCM do 768 kHz, DSD 512 oraz MQA (z pełnym dekoderem). W ustawieniach wybierzemy także aktywne wyjście. Do wyboru mamy trzy opcje: USB, pozostałe wyjścia cyfrowe lub obydwa wyjścia analogowe. Możemy ponadto wybrać tryb odtwarzania plików DSD: Native lub DoP. Szkoda, że nie pomyślano o użytkownikach DAC-ów nie wspierających DSD — większość producentów oferuje możliwość konwersji do PCM. Zabrakło także opcji dowsamplingu — posiadacze starszych przetworników będą zmuszeni skorzystać np. z Roona.

Design aplikacji wymaga przyzwyczajenia się, ale po pewnym czasie nawigacja staje się całkiem intuicyjna. Stabilność wersji iOS nie zachwyca — w trakcie testów kilkakrotnie zamknęła się bez powodu, jednak trzeba przyznać, że pod tym względem nie odbiega zbytnio od konkurencji. Dla osób preferujących bardziej „bezpośrednie” rozwiązanie, producent przygotował fizyczne kółko nawigacyjne na czołówce, które zapewnia dostęp do lwiej części ustawień.

Brzmienie

Testy rozpocząłem od wyjścia USB Audio, traktując iFi jak transport sieciowy. Pierwszym utworem był „Tin Pan Alley” Stevie'ego Ray Vaughana. Duża czytelność przekazu, sprężystość i kremowość średnicy spowodowały, że legendarny „strat” gitarzysty od razu oczarował mnie swoim brzmieniem. Długi sustain, klarowne wibrato i subtelne flażolety były reprodukowane z niezwykłym zaangażowaniem. Uderzenia pałki perkusyjnej w obręcz rozchodziły się po pomieszczeniu. „Brytyjczyka” z pewnością należy pochwalić za sporą dawkę realizmu.

Przekaz nie jest bezwględnie neutralny. Mamy tu do czynienia z nieznacznym rozjaśnieniem barw. Drugą cechą wpływającą na zachwianie neutralności „brytyjczyka” jest pewne ograniczenie w dziedzinie basu — nie schodzi on tak nisko, jak ma to miejsce chociażby u SOtM-a sMS-200 Ultra. Jest natomiast zwarty i energiczny. Do pełni szczęścia zabrakło mi plastyczności tego zakresu znanej ze wspomnianego „koreańczyka” czy testowanego równolegle Innuosa Pulse. W porównaniu z nimi bas z iFi sprawiał wrażenie nieco twardego. Poczynienie tych obserwacji umożliwił mi między innymi utwór „Evil Dub” Trentemøllera.

iFi NEO Stream

Kolejną cechą charakterystyczną jest odwzorowanie przestrzeni. Budzi ono podziw — na tle rywali iFi wypada niezwykle atrakcyjnie. Dźwięk odbierałem jako holograficzny i namacalny. Przekaz dosłownie otacza słuchacza, a ogniskowanie źródeł było wyjątkowo precyzyjne. Scena jest szeroka i wyraźnie wykracza poza obrys kolumn. Kto nie wierzy, zachęcam do odsłuchu „Miss Teardrops” Felixa Labanda. Transjenty brzmią całkiem zdecydowanie, choć czasem są odrobinę nazbyt stonowane. Dynamika w skali makro nie rozczarowuje, pozostawia jednak delikatny niedosyt. Znacznie lepiej jest w skali mikro. Dźwięki pozostają ze słuchaczem na długi czas, nie urywając się przedwcześnie. Rozciągnięcie zakresu dynamicznego jest na zupełnie zadowalającym poziomie.Także rytmika jest zupełnie przyzwoita, choć dało się wyczuć pewne poluzowanie timingu.

NEO Stream kontra ZEN Stream

Będąc posiadaczem ZEN Streama nie mogłem sobie odmówić porównania go z wyraźnie droższym bratem. Już kilkuminutowy odsłuch szybko i w brutalnie jednoznaczny sposób wskazał na zasadność dopłaty. Nawet z dodatkowym, liniowym zasilaczem (Topping P50), ZEN musiał uznać bezapelacyjną wyższość NEO w każdym aspekcie brzmienia. Znacznie płytszy, wycofany, mniej dokładny bas, wyraźnie gorsza czytelność przekazu, wrażenie „cyfrowej” maniery oraz spłycony zakres dynamiczny to dopiero początek uwag. Pogorszyła się głębia przekazu i wyrafinowanie prezentacji detali. Powrót do NEO był krokiem we właściwą stronę. Przekaz stał się bardziej rozdzielczy, bliższy neutralnemu a także gęstszy i bardziej treściwy. Bas został pięknie dociążony, a uderzenia w blachy odzyskały swój blask i metaliczność. Jeśli ktoś rozważa upgrade, to w mojej opinii z pewnością nie pożałuje ani złotówki.

S/PDIF (AES)

Pominięcie Gustarda w ścieżce sygnałowej i bezpośrednie podłączenie iFi do przetwornika Electrocompaniet ECD-1, kablem AES/EBU objawiło się zagęszczeniem sceny w jej centralnym obszarze, a także stłumieniem efektu holografii — obraz dźwiękowy uległ spłaszczeniu. Dało się także odczuć swoiste zmiękczenie i rozmycie. Dźwięki były prezentowane w nieco mniej uporządkowany sposób. Pogorszyła się także rytmika. Nie zaobserwowałem natomiast wyraźnych różnic w charakterze urządzenia — pozostało ono nieco schłodzone. Dość wyraźnemu pogorszeniu uległa prezentacja basu. Odebrałem go jako słyszalnie mniej precyzyjny i nieco dudniący, a momentami nawet „kluchowaty”. Niżej punktowała dynamika w obu skalach. Doskonale zaprezentował to utwór „Unsainted” Slipknota. Dźwięk wydał się nieco bardziej płaski, transjenty były mniej przekonywujące, a poszczególne uderzenia w instrumenty perkusyjne miały uśrednione, podobne natężenie.

Reasumując, wyjście AES/EBU nie jest równie dobre, jak magistrala USB, tak więc użytkownicy przetworników z wejściem tego typu nie będą zmuszeni „kombinować”.

iFi NEO Stream optical ethernet

Ambitnie rozwiązano kwestię łączności sieciowej Ethermet. Prócz tradycyjnego złącza RJ-45 mamy do dyspozycji gniazdo M12 oraz optyczne SC. Korzystanie z tego drugiego umożliwia dołączony w komplecie adapter (pudełko na górze). Tym sposobem skutecznie izolujemy się od zakłóceń i sprzężeń przenoszonych po domowej sieci.



Kompletny streamer

Wybranie wyjść analogowych dezaktywuje wyjścia cyfrowe, zamieniając iFi w autonomiczny streamer. W tej konfiguracji dźwięk wyraźnie odbiega od wyżej opisanego. Z łatwością wyróżnimy jednak cechy wspólne. Charakter brzmienia nie uległ zasadniczym zmianom. Bas jest nieco mniej przejrzysty, a góra pasma nieco utemperowana. Najgorzej NEO Stream wypadł w dziedzinie stereofonii. Dźwięk stał się znacznie mniej przestrzenny, lekko „przydymiony”. Mniej obszerna przestrzeń już nie otaczała słuchacza. Scena jawiła się jako węższa, ale nadal wykraczała poza obszar kolumn. Pogorszeniu uległa także rozdzielczość. Wyraźny regres odnotowałem pod względem precyzji i detaliczności.

Należy jednak podkreślić, że NEO Stream potrafi bez kompleksów stanąć w szranki z podobnie wycenionymi streamerami z kategorii C. To dobry streamer, który jednak zdecydowanie lepiej sprawdza się jako transport.

 

Z aplikacji

Wróćmy jeszcze do transmisji USB. Dokonałem porównania streamingu w ramach Tidal Connect z trybem Roon endpoint. Wynik tej konfrontacji okazał się jednoznaczny. Każdorazowa zmiana na źródła na telefon powodowała pogorszenie dynamiki, rozmycie przekazu i zwężenie zakresu częstotliwościowego. Skala zmian była bardzo wyraźna, a jej wpływ znacznie przewyższał efekty, których doświadczyłem przy zmianie interfejsu cyfrowego.

Chcąc dać iFi jeszcze jedną szansę, podłączyłem pendrive’a do przedniego portu USB. Na pierwszy ogień poszedł album „Bags & Trane”. Tym razem również górowała transmisja z Roona, jednak różnice nie były już tak duże. Dotyczyły one przede wszystkim sposobu kreślenia przestrzeni i dynamiki. Przekaz z Roona odebrałem jako bardziej wyrafinowany i organiczny.

Upgrade zasilania?

Urządzenie jest dostarczane z dwoma zasilaczami. Pierwszy, iPowerX, służy do zasilania streamera, drugi jest prostym zasilaczem wtyczkowym 5 V DC dla adaptera optycznego Ethernetu. Mając pod ręką zasilacz Topping P50 czułem się zobligowany do sprawdzenia jego wpływu na brzmienie.
Na początek podmieniłem zasilacz adaptera. Gęste uderzenia w blachy w utworze „Be-Bop” Milta Jacksona i Johna Coltrane'a sprawiały wrażenie znacznie czystszych, precyzyjniejszych. Zaobserwowałem wyraźną poprawę w zróżnicowaniu dynamiki. Przekaz otworzył się, a prezentacja detali weszła na nowy poziom. Dużo lepiej słyszalne stały się charakterystyczne „chlapnięcia” strun o podstrunnicę kontrabasu. Chyba każdy, kto usłyszy te różnice, nie wróci już do poprzedniej konfiguracji.

iFi NEO Stream iPowerX

Zasilacz iPower X normalnie kosztuje 500 zł. Tu otrzymujemy go w fabrycznym zestawie.

 

Wymiana zasilacza iPowerX na liniowego Toppinga poskutkowała pogłębieniem się sceny i uplastycznieniem dźwięku. Prezentację odebrałem jako bardziej przestrzenną, lecz odbyło się to kosztem precyzji. Ta w przypadku firmowego zasilacza była świetna, z Toppingiem było już nieco gorzej.

Na koniec podłączyłem Sboostera. W tym przypadku, niemal jak ze sloganu producenta, otrzymałem cechy brzmienia „najlepsze z obydwu światów”. Dźwięk stał się bardziej organiczny i przestrzenny niż w przypadku iPowerX. Jednocześnie Sbooster zagwarantował czystość, przejrzystość i precyzję, której zabrakło zasilaczowi Toppinga.

Eksperymenty te jednoznacznie pokazały wrażliwość zestawu iFi na źródło zasilania. Dzięki temu możemy pokusić się o skuteczny upgrade i kształtowanie brzmienia, zależnie od preferencji.

Galeria

 

Naszym zdaniem

W czasie, gdy testowałem iFi NEO Stream przez mój system „przewinęło” się kilka transportów sieciowych. Niektóre grały nieco lepiej, inne okazały się być wyraźnie gorsze. Były też urządzenia grające na bardzo zbliżonym poziomie. Sęk w tym, że ich wspólną cechą była wyraźnie wyższa cena. NEO Stream jest jednym z najlepszych transportów sieciowych w rozważanym przedziale cenowym. Kusi precyzyjnym, przestrzennym i bardzo bezpośrednim przekazem. Zachowuje względną neutralność, jedynie nieznacznie rozjaśniając przekaz. Jest muzykalny i, co najważniejsze, gwarantuje wymierny skok jakościowy w stosunku do wyraźnie tańszego ZEN Streama.

iFi NEO Stream zzzTo bardzo udany transport, ale nie zapominajmy, że to także kompletny streamer. W pudełku znajdziemy akcesoria, o jakich konkurencja można jedynie pomarzyć. Dobra funkcjonalność i stabilność (urządzenia, nie apki) zasługują na uwagę, choć sama aplikacja nie należy do najbardziej udanych — brak integracji platform streamingowych to główny zarzut. Roon, HQPlayer lub Audirvana są niemalże koniecznością.

Biorąc pod uwagę wszystkie za i przeciw, uważam, że NEO Stream jest urządzeniem wybitnym w swej klasie, bardzo konkurencyjnie wycenionym. Nie pozostaje mi więc nic innego, jak przyznać kolejną rekomendację dla produktu brytyjskiej marki. Z niecierpliwością czekamy na lepszą aplikację i delikatne poprawki w sofcie — gdyby to się ziściło, bez chwili wahania przyznałbym iFi najwyższe wyróżnienie.

 

Artykuł pochodzi z Audio-Video 3/2023 - KUP WYDANIE PDF

Sprzęt towarzyszący:

  • Serwer: MacBook Pro 13 (Intel i5, 16 GB RAM, SSD256 GB) z zainstalowanym oprogramowaniem Roon oraz Audirvana
  • Transporty odniesienia: SOtM SMS-200 Ultra Neo z zasilaczem Sbooster BOTW P&P Eco MkII, InnuOS Pulse, iFi ZEN Stream
  • Przetworniki c/a: Chord Qutest, Chord Mojo 2, Electrocompaniet ECD-1
  • Konwerter USB->S/PDIF: Gustard U-16
  • Odtwarzacz CD: Pioneer PD-9300
  • Przedwzmacniacz: Electrocompaniet EC 4.7
  • Końcówki mocy: 2 x Electrocompaniet AW220 (pracujące w układzie mono)
  • Kolumny: Vienna Acoustic Mozart (upgrade zwrotnicy)
  • Kable głośnikowe: Nordost Wyrewizard Spellbinder, Klotz LY-240
  • Interkonekty: Klotz MC5000 z wtykami Neutrik NC3, Klotz AC110 z wtykami Neutrik NF2CB/2, Klotz OT206 (AES/EBU), Belden 8241 (75Ω, BNC/RCA oraz RCA)
  • Kable USB: QED Reference, Wireworld Ultraviolet

 

 

Oceń ten artykuł
(0 głosów)

Skomentuj

Upewnij się, że pola oznaczone wymagane gwiazdką (*) zostały wypełnione. Kod HTML nie jest dozwolony.

Kontakt z redakcją