Naszym zdaniem
Pro-Ject, jak to ma w zwyczaju, kolejny raz udowadnia, że za rozsądne pieniądze można zaoferować miłośnikowi winyli bardzo dobre granie – wcale nie tak znowu odległe od tego, które cenią fani wielokrotnie droższych maszyn. Nie idealne, bo z lekko zaokrąglonymi skrajami pasma, delikatnie ocieplone, z basem, który ma niewielkie ograniczenia w rozciągnięciu i motoryce, ale bardzo muzykalne – zapewniające niezliczoną ilość godzin spędzonych przy ukochanych czarnych płytach z uśmiechem na twarzy. RPM9 brzmi płynnie, w sposób nasycony, otwarty i swobodny. Najważniejsza część pasma, czyli średnica, jest odpowiednio rozdzielcza, kolorowa i dobrze różnicowana, a skraje pasma bardzo dobrze ją uzupełniają. Ponadto gramofon jest wyjątkowo cichy i w przypadku płyt w dobrym stanie ilość trzasków, pyknięć, itd. będzie minimalna, a nawet szum przesuwu igły w rowku okazuje się zaskakująco niski. To gramofon pozwalający cieszyć się bogactwem detali i subtelności, a w przypadku słabiej zrealizowanych/wytłoczonych wydań eksponujący ich zalety muzyczne. Wady techniczne nagrań przestają być tak irytujące jak w przypadku bardziej analitycznych maszyn. Da się lepiej? Oczywiście, że tak – tyle że swojej sonicznej nirwany trzeba szukać na wyższych półkach cenowych. W przedziale do 10 tys. zł o konkurentów łatwo nie będzie, zwłaszcza jeśli preferuje się taki oto, bardzo muzykalny sposób grania.
System odsłuchowy:
Pomieszczenie: 24m2, z częściową adaptacją akustyczną – ustroje Rogoz Audio
Wzmacniacz: Audia Flight FLS4
Przedwzmacniacz: Modwright LS100
Kolumny: Ubiq Audio Model One
Przedwzmacniacz gramofonowy: GrandiNote Celio
Kable sygnałowe: Hijiri Million, LessLoss Homage to time
Kable głośnikowe: TelluriumQ Silver
Zasilanie: dedykowana linia od licznika kablem Gigawatt LC-Y, listwy: Gigawatt PF2 mk2, kable sieciowe LessLoss DFPC Signature, Gigawatt LC-3, gniazdka ścienne Gigawatt i Furutech