Projektory - Audio-Video - Testy sprzętu stereo i wideo - Audio-Video - Testy sprzętu stereo i wideo https://www.avtest.pl Sat, 27 Apr 2024 10:31:27 +0000 pl-pl Projektor Epson EH-LS10000 https://www.avtest.pl/projektory/item/439-projektor-epson-eh-ls10000 https://www.avtest.pl/projektory/item/439-projektor-epson-eh-ls10000 Projektor Epson EH-LS10000

Epson jest pierwszym producentem, który zaoferował pełnowartościowy projektor do kina domowego klasy high-end wyposażony w laserowe źródło światła. Oto jego pełny test.

Dystrybutor: Epson Europe GmbH Oddział w Polsce, www.epson.pl
Cena rynkowa: 34 990 zł

Tekst: Filip Kulpa | Zdjęcia: autor, Epson

audioklan

 

 


Projektor Epson EH-LS10000

TEST

Epson EH LS1000 aaa 1 

Miesiąc temu relacjonowałem, jak znakomicie wypadł ten projektor w starciu z profesjonalnym kinowym rzutnikiem firmy Christie. Skoro testowy egzemplarz był już w zasięgu ręki i wiadomo było, że jest niezły, to na co było czekać?

A zatem pojawił się u nas w redakcji: najnowszy i najlepszy projektor Epsona wszech czasów. Zupełnie nowe panele, nowa optyka, nowa obudowa, system przesuwania pikseli (4K Enhancement) – słowem przełom. Warto też zwrócić uwagę na fakt, że LS10000 jest ponad dwa razy droższy od dotychczasowego, szczytowego modelu TW9200. Oznacza to ni mniej ni więcej, że Epson wkracza na nowe dla siebie terytorium cenowe, rzucając wyzwanie takim modelom jak Sony VPL-VW320ES czy JVC DLA-X750R. 


Budowa

Projektor jest zaskakująco duży – mierzy 55 cm wszerz i tyle samo w głąb, czyli sporo więcej niż obydwaj rywale. Z jednej strony to dobrze, bo dzięki temu LS10000 od razu wygląda poważniej, z drugiej zaś może stanowić utrudnienie dla tych, którzy dotąd nie planowali montażu sufitowego, zamierzając urządzenie postawić na półce, regale lub stoliku (ta ostatnia opcja raczej odpada). Masa projektora wynosząca 18 kg również stawia go w pozycji lidera w klasie.

Epson EH LS1000 tyl 3

Obudowa o atrakcyjnych dla oka, wyoblonych kształtach została wykonana z wysokiej jakości tworzywa o chropowatej fakturze pomalowanej na jedyny słuszny (w przypadku projektora kinowego) kolor – czarny. Całość prezentuje się naprawdę ciekawie. Czuć w tym projekcie pewną świeżość. Widać, że producentowi zależało na stworzeniu dobrego wrażenia, na zwróceniu uwagi: „hej, zobaczcie – to nie jest po prostu nasz kolejny projektor, to coś wyjątkowego!”

LS10000 ma dwa wejścia HDMI, przy czym pierwsze jest w standardzie 2.0/HDCP 2.2 (obligatoryjnym dla przyszłej generacji odtwarzaczy Ultra HD Blu-ray), zaś drugie – HDMI 1.4/HDCP 2.0. Projektor może przyjmować sygnał o rozdzielczości Ultra HD (3840 x 2160), jak również właściwej 4K (4096 x 2160) przy czym obowiązują tu pewne restrykcje dotyczące kombinacji częstotliwości sygnału, próbkowania kolorów i głębi bitowej. I tak, nie jest możliwe dostarczenie „ekstremalnego” sygnału 4K/60p/4:4:4 ani 4K/60p/4:2:2. Sygnał UHD (3840 x 2160) projektor przyjmuje w 8-bitowej rozdzielczości i samplingu 4:4:4, ale o maksymalnej częstotliwości 30 Hz.

Clou Epsona stanowi zupełnie nowe źródło światła. Zamiast grzejącej się, zawodnej i wystarczającej na kilka tysięcy godzin pracy lampy rtęciowej zdecydowano się zastosować dwa źródła laserowe. Pierwszą wiązkę formuje 16 diod, każda o mocy 1,6 W, emitujących fale o długości 455-470 nm. Odpowiada ona za powstawanie pikseli niebieskich. Druga wiązka, którą tworzy 18 diod laserowych emitujących światło niebieskie o nieco głębszym odcieniu (440-455 nm) pobudza do świecenia fosfor na kole barwnym, w efekcie czego powstaje wiązka żółta. A kolor żółty, jak wiadomo, można rozszczepić na składowe zielone i czerwone, czyli dokładnie takie, jakich potrzebujemy. Podziału wiązki dokonuje lustro dichroiczne – analogicznie jak w projektorach 3LCD z tradycyjnym źródłem światła. Reszta jest mniej więcej taka jak w normalnych projektorach 3LCD – z wyjątkiem samych paneli, bo te są zupełnie nowe. Epson pracował nad nimi ładnych kilka lat. Mają oznaczenie RHTPS (Reflective High Temperature Polisilicon Panel) i działają na innej zasadzie niż dotychczasowe: zamiast przepuszczać (lub blokować) światło, one je odbijają – podobnie jak w przypadku paneli LCoS (D-ILA, SXRD) lub DLP. Jak to działa? Zamiast elektrody przepuszczającej światło, umieszczonej pod dwiema warstwami ciekłych kryształów, przedzielonej obszarami nieaktywnymi optycznie (zajmowanymi przez tranzystory sterujące) zastosowano elektrodę aluminiową, która odbija światło spolaryzowane, wypełniając znacznie większą część powierzchni panelu. Tranzystory sterujące można było przenieść bezpośrednio pod elektrodę. Dzięki temu apertura, czyli czynny procent powierzchni panelu zwiększyła się z 52 do 90%, a odstępy między pikselami zmalały z 2 do 0,44 um. To olbrzymia różnica, przekładająca się na znaczące zmniejszenie widocznej siatki obrazu. Ponadto panel RHTPS umożliwia osiągnięcie znacznie wyższego kontrastu natywnego (70 000:1). To kilka razy więcej niż w przypadku dotychczas stosowanego przetwornika HTPS/D7.

Epson EH LS10000 light engine 7

Zasada tworzenia wiązek światła RGB z dwóch źródeł laserowego światła niebieskiego.

Wróćmy jeszcze na moment do laserowego źródła światła. Jakie korzyści zapewnia? Jest ich kilka – wszystkie znaczące. Po pierwsze, trwałość laserów jest szacowana na 30 tys. godzin w trybie kinowym (licząc do spadku jasności o połowę) i na 17 tys. godzin przy pełnej mocy w trybie dynamicznym (dla porównania: lampa w najnowszym projektorze Sony VPL-VW320ES ma wytrzymywać 6000 godzin w trybie Eco, zaś we wspomnianym modelu JVC – 4500 godzin). Zużycie laserów w trakcie całego życia projektora jest mało prawdopodobne. Policzmy: nawet przy bardzo intensywnym użytkowaniu projektora przez 4 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu, źródło światła wytrzyma ponad 11 lat pracy przy pełnej mocy i ponad 20 lat w trybie Eco! Do tego czasu z pewnością wymienimy projektor, i to pewnie nie raz. Tymczasem w przypadku konkurentów czas życia lampy wyniósłby, odpowiednio, nieco ponad 4 lata i nieco ponad 3 lata (w trybach Eco).

Po drugie, laserowe źródło światła nieporównywalnie szybciej osiąga pełną jasność. Projektor startuje w około 20 sekund, podczas gdy w przypadku konwencjonalnych maszyn trzeba poczekać co najmniej minutę, albo dwie, a potem kolejnych dwadzieścia – aż parametry obrazu się ustabilizują. Z kolei przy wyłączaniu odpada konieczność schładzania lampy. Wciśnięcie przycisku „standby” na pilocie powoduje natychmiastowe zamknięcie klapki obiektywu, a cała procedura wyłączania LS10000 zamyka się w czasie poniżej 10 sekund. Brak prądożernej lampy oznacza też mniejsze nagrzewanie się urządzenia, w związku z czym chłodzenie nie musi być równie skuteczne, co z kolei oznacza zredukowany poziom hałasu. W trybie Eco LS10000 generuje szum o poziomie zaledwie 19 dB. W praktyce w ogóle on nie przeszkadza, nawet przy średniej mocy projekcji. Przy maksymalnej mocy Epson staje się słyszalny, lecz wciąż niedokuczliwy.

A co z obrazem? Tu lasery też dają Epsonowi przewagę. Uzyskano znacznie rozszerzone spektrum wyświetlanych kolorów (gamut) – projektor może pracować w przestrzeni DCI-P3 typowej dla współczesnych kin cyfrowych, pokrywa także (w 100%) przestrzeń graficzną Adobe RGB. Drugim ważnym atutem laserowego źródła jest możliwość precyzyjnej i szybkiej modulacji strumienia świetlnego, co pozwala zrezygnować z mechanizmu dynamicznej przesłony. Epson chwali się, że dzięki temu uzyskano czerń absolutną – to prosty rezultat tego, że w sytuacji wyświetlania czarnej planszy diody można całkowicie odłączyć.


4K Enhancement

Nowe panele mają rozdzielczość 1080p, jednak pod presją oczekiwań rynkowych związanych z promocją  technologii 4K, Epson poszedł w ślady JVC, proponując własną wersję systemu przesuwania pikseli. Materiały firmowe nie precyzują tego, jak system działa. Wiadomo jedynie, że w celu poprawy szczegółowości obrazu, jak również dalszego zatarcia jego struktury, zastosowano system dokonujący sekwencyjnego (jak domniemujemy) przesuwania obrazu o pół piksela po przekątnej po to, by wypełnić „dziury” w strukturze matrycy. Technika ta jest rodzajem optycznej interpolacji – swoistą manipulacją obrazem Full HD w taki sposób, by sprawić wrażenie, że jego gęstość jest czterokrotnie większa – jak w przypadku obrazu 4K Ultra HD.  System ma firmową nazwę 4K Enhancement.

So far, so good – jak mawiają Anglosasi. A jak to wszystko sprawdza się w praktyce?

Instalacja

Maksymalna deklarowana przez producenta jasność sięga 1500 lm w trybie dynamicznym i 820 lm w jaśniejszym trybie kinowym. 
W praktyce, LS10000 bez najmniejszego problemu napędzał mój ekran o przekątnej 109” i gainie 1,2 – i to przy średnim ustawieniu mocy oraz dużej odległości rzutowania (5 metrów) – w pobliżu minimalnego zoomu, gdzie optyka jest najciemniejsza. Epson nie jest jednak równie jasny jak testowany na początku roku model Sony VW300ES.

Jak przystało na projektor klasy high-end, optyka (produkcji Fujinona) jest zmotoryzowana i ma pamięć 10 ustawień. Obraz można przesuwać o 90% wysokości w górę lub w dół w stosunku do osi optycznej oraz o 40% szerokości w lewo lub w prawo. To nieco szerszy zakres regulacji niż w Sony VW320ES. Zakres zoomu i współczynnik rzutowania są dość typowe. Wśród ustawień proporcji obrazu jest oczywiście format anamorficzny. Warto pokusić się o stosowany ekran z systemem maskowania boków.

Projekcja obrazu stereoskopowego odbywa się z poczwórną prędkością odświeżania – 480 Hz zamiast 240 Hz, a to skraca „martwe” okresy kiedy nie jest wyświetlany żaden obraz, co zwiększa jasność obrazu. W komplecie otrzymujemy dwie pary okularów 3D.


Czerń i kontrast

Projektor ma trzy ustawienia mocy lampy, a prócz tego jeszcze ręczną przesłonę, co zapewnia możliwość niemal płynnego dostrajania jasności maksymalnej do potrzeb widza. Dzięki laserowemu źródłu światła, funkcja dynamicznego kontrastu może działać znacznie sprawniej niż mechaniczna przesłona, w dodatku zupełnie bezszelestnie. Projektor steruje bowiem bezpośrednio mocą diod laserowych.

Rozwiązanie Epsona sprawuje się bardzo dobrze. W moim odczuciu lepiej niż jakakolwiek przesłona. Podobało mi się to, że twórcy tego projektora oparli się pokusie redukowania jasności przy każdorazowej zmianie jasności w kadrze. Tego nie zrobiono – i słusznie. Problem pompowania jasności więc nie występuje, nie ma też efektu, że ciemne sceny tracą na nasyceniu kolorów i szczegółach (kompreja jasności), jak w starszych projektorach z dynamiczną przesłoną.

Regulacja strumienia światła następuje tylko wtedy, gdy projektor „zauważy”, iż sygnał nie zawiera żadnej informacji. Wtedy diody są wygaszane do zera, a czerń staje się absolutna – o ile oczywiście na ekran nie pada światło z zewnątrz (spoza projektora). By doświadczyć tej rewelacji, pomieszczenie musi być całkowicie zaciemnione, powinno mieć też ciemne ściany, podłogę i sufit. W momencie, gdy na wejściu pojawia się sygnał – choćby niewielki punkt świetlny w kadrze – projektor w mgnieniu oka zwiększa jasność do ustalonego maksimum.

Epson EH LS1000 front 2

Niezależnie od tego, które ustawienie dynamicznego kontrastu wybierzemy (normalne czy szybkie), algorytm działa podobnie. Szybkość reakcji w pewnym stopniu zależy od wybranego ustawienia „Kontrast dynamiczny”. Zgodnie z logiką, ustawienie „Duża szybkość” zapewnia krótszą zwłokę w reakcji projektora na czarną planszę. Gdy zmiana następowała w drugą stronę – na przykład przy wychodzeniu odtwarzacza z menu płyty i dodatkowo przy zmianie klatkażu, nieraz dawało się zaobserwować, jak źródło światła stopniowo zwiększa swoją moc, rozświetlając obraz. Co ciekawe, podczas „męczenia” Epsona naprzemiennym wyświetlaniem plansz czarnej i białej nie udało mi się go zmusić go „pompowania”. Wydaje się, że jedyną sytuacją, w której funkcja nieraz się trochę gubi jest wspomniane wychodzenie z menu, co przy zmianach częstotliwości odświeżania wiąże się z „handshakingiem HDMI” – wówczas projektor przez chwilę jakby nie wiedział, co ma zrobić.

Algorytm Epsona, jakkolwiek bardzo udany i sprawny, nie maksymalizuje korzyści wynikających z możliwości szybkiego i precyzyjnego modulowania światła. Mówiąc inaczej, podczas seansów firmowych nie dostrzegamy jakiejś niezwykłej głębi czerni. Ta jest bardzo satysfakcjonująca, lecz nie osiąga „międzygwiezdnego” poziomu tła. To jeszcze nie jest poziom projektorów D-ILA. Ale SXRD – jak najbardziej. Całościowe wrażenie kontrastu i poziomu czerni było lepsze niż w przypadku testowanego 10 miesięcy temu urządzenia Sony (VW300ES). Wprawdzie wynik zmierzonego kontrastu natywnego (11 200:1 przed kalibracją i ponad 14 000:1 po kalibracji) sugeruje nieznaczną przewagę Sony, lecz w rzeczywistości LS10000 górował nad Sony w omawianym aspekcie. Możliwe, że także dlatego, iż VW300ES nie dawał praktycznie żadnej możliwości regulacji jasności obrazu, a ta – jak wspomniałem w styczniowej recenzji (dostępnej także na avtest.pl) – w warunkach testowych była nadmierna.

Kontrast wewnątrz jasnych scen oceniłem jako bardzo dobry, choć do pewnego stopnia limitowany odbiciami od ścian ciemnego (lecz nie całkiem czarnego) pomieszczenia, ale po niedużych jasnych elementach – choćby napisach – wyświetlanych na czarnym tle widać było, że i sam projektor stwarza w tej materii pewne ograniczenia (raczej niezbyt wysoki kontrast ANSI). Wraz z obniżaniem się ilości światła na ekranie sceny wzrasta poczucie głębi czerni i kontrastu, co jest zjawiskiem typowym dla projekcji przedniej i nieidealnych pomieszczeń projekcyjnych. W mrocznych scenach czerń schodziła do bardzo satysfakcjonującego poziomu, zaś przy całkowitym braku informacji na ekranie do absolutnego zera. Z czymś podobnym jeszcze nie mieliśmy do czynienia.


Kolory i skala szarości

Nawet nieskalibrowany Epson wyświetlał całkiem wiarygodny i naturalny obraz zbliżony do parametrów normy HDTV i punku D65. Bez pomiarów trudno byłoby odgadnąć, że mamy do czynienia z jakąś nierównowagą składowych RGB. W rzeczywistości odchyłki poszczególnych składowych na środku ekranu nie przekraczały 5-6%. W ciemniejszych szarościach, z uwagi na niedobór składowej zielonej, błąd dE przekraczał 6. Średnia temperatura barw oscylowała pomiędzy 6200 a 6400 K.

Mniejsze były błędy w odwzorowaniu przestrzeni barwnej, gdzie największy błąd dE nieznacznie przekraczał 4,0 (dla cyjanu). Żółty i zielony były reprodukowane niemal idealnie, z błędami poniżej 2.

Tym razem testy przeprowadziłem przed kalibracją projektora, korzystając z najwierniejszego trybu fabrycznego, jakim okazał się „Naturalny”. Na planszach testowych dostrzegalne były wahania zbieżności RGB w różnych częściach ekranu – głównie w w zakresie składowej zielonej, jednak nie przekraczały one względnych 4%. W żadnym razie nie rzucały się w oczy podczas projekcji materiału innego niż testowy. Nie ma zatem powodów, by zaprzątać sobie głowę niejednorodnością obrazu. Ta występuje w każdym projektorze.

Oglądając znane materiały filmowe zwróciłem uwagę jedynie na drobny niedostatek soczystości, kontrastu, co przypisałem zbyt małej gammie. Rzeczywiście, jak się okazało, jej wartość spadała poniżej 2,2 w zakresie średnich poziomów sygnału. Ustawienie „-1” wyraźnie poprawiło obraz.

Reasumując: nawet bez kalibracji Epson zapewnia wysokiej próby obraz o dużej wierności kolorystycznej, gdy pracuje w domyślnej i wciąż obowiązującej cały przemysł wideo przestrzeni Rec.709. Ocenę reprodukcji kolorów w przestrzeni DCI-P3 prezentujemy w sekcji „Pomiary”. Po kalibracji, zgodność z nowym szerszym gamutem jest naprawdę niezła.


Ostrość obrazu

Tę na co dzień determinują dwa elementy: rozdzielczość paneli oraz ostrość optyki. Epson nie stwarza w tej materii żadnego niedosytu. Obraz oglądany z odległości dwóch szerokości ekranu odbieramy jako wystarczająco ostry. Bliższa inspekcja nie ujawniła konieczności regulacji zbieżności. Po kilkuminutowym rozgrzaniu jednopikselowe rozszczepianie linii ustępowało. Najgorsze, co zaobserwowałem (z lewej strony ekranu) to efekty aberracyjne o wielkości maksymalnie jednego piksela. Nawet w narożnikach Epson był w stanie odwzorowywać 1080 linii. Geometria (w ustawieniu zoomu blisko minimum) okazała się idealna.
System 4K Enhancement można aktywować 
ręcznie, korzystając z jednego z pięciu ustawień w zakładce „Super-resolution/4K Enhancement”, która prócz nich zawiera jeszcze 5 ustawień firmowego wyostrzacza Super Resolution. Nie jestem zwolennikiem tego typu poprawiaczy, choć przyznaję, że dwa pierwsze ustawienia (tego drugiego systemu) są użyteczne. Wprowadzają minimalne fałszywe kontury, ale widać je jedynie na planszach testowych. Normalny materiał filmowy i wideo tylko zyskuje, choć Ci, którzy preferują gładki „analogowy” obraz, zapewne wybiorą ustawienie „Wyłączony”. Uruchomienie systemu 4K Enhancement powoduje wyraźne zmiękczenie obrazu. Widać to w szczególności na napisach. W pierwszej chwili wydaje się, że rozregulował się „fokus”. Kręcimy więc ostrością, a tu nic – obraz jest owszem bardzo gładki, ale… mętny. Tak dzieje się w ustawieniach 4K-1 i 4K-2. W kolejnych dochodzi coraz agresywniejsza maska wyostrzająca i efekt jest najgorszy z możliwych: wciąż gorsza ostrość niż w „defaulcie” i dodatkowo efekty halo wokół konturów.

LS10000 ma bardzo skuteczny system interpolacji klatek obrazu, w którym nie zdecydowano się na żadne kombinacje z migotaniem, tj. wstawianiem czarnych klatek. Przy wyświetlaniu obrazu filmowego (24 kl/s) poprawa ostrości obrazu już w najniższym ustawieniu systemu jest bardzo znacząca, chociaż nie tak duża jak w przypadku projektora Sony (w ustawieniu Low). I tak, przy prędkości ruchu 12 pikseli na klatkę (12 px/f) Epson osiągał rozdzielczość 360 linii, zaś przy 6 px/f – 540 linii. To dość słaby wynik, należy jednak zauważyć, że obraz w pełni zachowuje filmowy „look”, nie budząc podejrzeń o jakąkolwiek manipulację. Te pojawiają się w środkowym ustawieniu, choć nadal dostrzegalny jest niewielki judder (to dobrze). Wyniki są jednak dużo lepsze, przewyższając te u Sony: 540 linii przy prędkości ruchu nawet powyżej 12 px/f i 360 linii aż do prędkości ponad 24 px/f odpowiadającej dość szybkiemu ruchowi kamery. Dalsza poprawa ostrości oddania ruchu następuje w trzecim najwyższym ustawieniu interpolacji, lecz trudno ją polecić do oglądania filmów, zaś przy oglądaniu materiałów wideo ustawienie to nie daje żadnej przewagi nad pośrednim ani nawet niskim. Do projekcji materiału 60i najlepsze jest więc ustawienie niskie lub pośrednie – one również powodują znaczną poprawę rozdzielczości obrazu ruchomego. Do oglądania sportu są wręcz nieodzowne.

Ultra HD?

A jak prezentuje się obraz ze źródeł 4K? Trudno o jednoznaczną ocenę z uwagi na słabą dostępność takowych. Efekt ostrości i dynamizmu jest nieco lepszy niż przy projekcji z najlepszego nośnika sygnału 1080p – płyty Blu-ray. Czy jest to duża różnica? Z całą pewnością nie taka, jaką uzyskuje się na projektorze 4K. Istnieje jeszcze jeden element studzący zapał do projekcji „pseudo-4K” – nieaktywność systemów interpolacji. A to powoduje, że ostrość obrazu filmowego „cofa się” do poziomu poniżej projekcji 1080p, podobnie jest z wyświetlaniem materiałów wideo. Co ciekawe, wypożyczony na okoliczność testu odtwarzacz multimedialny HiMedia, do którego wgrałem materiały 4K nie chciał ich wyświetlać w rozdzielczości Ultra HD (a jedynie w 1080p).


Menu

Epson LS10000 ma rozbudowane menu zaawansowanych ustawień. Niektóre są nie tam, gdzie byśmy się ich spodziewali. Układ Super-resolution i 4K Enhancement to łącznie 10 ustawień.  Oprócz nich mamy jeszcze zakładkę regulacji ostrości, która ma tak dużo opcji, że nie bardzo wiadomo, jak się po nich poruszać. Nalepiej zbytnio nie kręcić...


gama barw 

gamma 
interpolacja ramki 2
 

interpolacja ramki 
kontrast dynamiczny
 

obraz 

 ostrosc

pamiec 
RGBCMY  super resolution 
 tryb koloru wyrownanie panelu 
zaawansowane zuzycie energii
zwiekszenie szczegolow  

Pomiary

Tryb Reference  Po kalibracji
Epson EH LS10000 wykres1 Epson EH LS10000 wykres2
Epson EH LS10000 wykres3 Epson EH LS10000 wykres4

Diagram CIE w najlepszym ustawieniu fabrycznym (lewy górny róg) nie wykazał istotnych błędów w reprodukcji kolorów w przestrzeni Rec.709. Prawy diagram obrazuje odwzorowanie barw w przestrzeni kinowej DCI-P3. Tu również widać dobrą zgodność. Równowaga składowych RGB w szarościach odbiega od ideału (lewy diagram na dole) i wskazana jest kalibracja. 
Dotyczy to także zbyt małej gammy.


Galeria

{gallery}testy/projektory/epson-eh-ls-10000{/gallery}


Naszym zdaniem

Epson EH LS1000 zzzEpson stworzył świetny projektor. Nie jest „idealny”, bo nie oferuje rozdzielczości 4K, lecz w pozostałych aspektach oceny wyznacza wysoki poziom. Zapewne wielu potencjalnych klientów będzie miało dylemat: czy sięgnąć po Sony (z uwagi na 4K), JVC (wyższy kontrast natywny), czy może jednak skusić się na Epsona? Nie da się zaprzeczyć, że atut tego modelu jest poważny: laserowe źródło światła o trwałości 5-6-krotnie większej niż u rywali, w dodatku pozwalające na niemal natychmiastowy rozruch i wyłączanie. Z punktu widzenia kogoś, kto projektor zamierza intensywnie eksploatować i w dodatku nie może sobie pozwolić na 3-metrowej szerokości ekran, te zalety w moim odczuciu przeważają nad tym, czego realnie nie wykorzystamy lub zrobimy to okazjonalnie (4K).

 

 

]]>
webmaster@av.com.pl (Webmaster) Projektory Fri, 13 May 2016 07:51:57 +0000
Projektor Sony VPL-VW300ES https://www.avtest.pl/projektory/item/295-projektor-sony-vpl-vw300es https://www.avtest.pl/projektory/item/295-projektor-sony-vpl-vw300es Projektor Sony VPL-VW300ES

Sony, będąc jednym z najsilniejszych promotorów technologii 4K, musiało stworzyć taki produkt, wyprzedając tym samym rywali. Czy 4K w projektorze za 30 tysięcy złotych niesie rzeczywisty sens dla użytkownika. Na to i jeszcze parę innych pytań odpowiemy w niniejszym teście.

Dystrybutor: Sony Poland, www.sony.pl
Cena rynkowa: 29 999 zł

Tekst i zdjęcia: Filip Kulpa | Pomiary: Maciej Koper

audioklan

 

 


Projekcyjne, ale nieperfekcyjne 4K

Sony-VPL-VW300ES-aaa

Stało się już nieomal regułą, że z początkiem nowego roku testujemy projektor Sony. Prawie równo dwa lata temu opisaliśmy pierwszy model o rozdzielczości 4K – VPL-VW1000ES. Kosztował 85 tys. zł. Rok temu sięgnęliśmy po bardzo udany VPL-HW55ES – najlepszy w historii, niedrogi projektor kina domowego marki Sony i zarazem jedną z najlepszych konstrukcji w swojej klasie. W końcu przyszedł czas na coś szczególnie emocjonującego: względnie rozsądnie wyceniony model o rozdzielczości 4K, który zadebiutował we wrześniu ub. roku na targach IFA.

VPL-VW300ES kosztuje niemal jedną trzecią ceny wspomnianego VW1000ES w chwili jego premiery. Ten ma już jednak następcę – o dziwo, jeszcze droższego VPL-VW1100ES, który wyceniono na – bagatela – 95,5 tys. zł. W tym kontekście trochę niezrozumiałe jest obecne pozycjonowanie pośredniego (a nieco starszego) modelu 4K – VPL-VW500ES, którego cenę ustalono na poziomie 43 tys. zł. Recenzowany model jest tylko o 25% tańszy, a nie ma systemu przesłony (ani dynamicznej, ani ręcznej), co – jak się zaraz przekonamy – ma spore znaczenie dla percepcji obrazu i oceny końcowej. VW300ES ma też nieco mniejszą jasność od „500-tki” (1500 vs. 1700 lumenów) i nie zawiera pamięci ustawień obiektywu.


Budowa

VW300ES to naprawdę pokaźna maszyna. Gabaryty (szerokość 496 mm, wysokość 195 mm, głębokość 464 mm, masa 14 kg) mówią co nieco o wielkości tego rzutnika. Co innego jednak poznać liczby, a co innego wypakować „300-tkę” w pomieszczeniu. Ale nie narzekajmy – projektor ten jest i tak o 14 cm płytszy niż szczytowy VPL-VW1100ES.

Sony-VPL-VW300ES

Obudowa została wykonana z wysokiej jakości grubego tworzywa w ciemnoszarym kolorze (nie jest to czerń, jak sugerują niektóre opisy) o wyjątkowo szorstkiej fakturze. Trochę to problematyczne, bo nie bardzo wiadomo, czym sprawnie czyścić tę obudowę. Brud i kurz z czasem skutecznie osiądą w porach i trudno będzie je usunąć. Każda normalna ściereczka zostawia na obudowie włókna przy próbie czyszczenia urządzenia. Plusem w stosunku do obudów gładkich, lakierowanych jest znacznie utrudniona możliwość widocznego zarysowania powierzchni.

Otwory wentylacyjne, rozmieszczone po obu bokach dużego obiektywu, dmuchają do przodu. Ilość wydobywającego się ciepłego powietrza nie odbiega od typowych projektorów zbliżonej klasy (Full HD). Przyłącza znajdują się na lewym boku. Są to: dwa wejścia HDMI w standardzie 2.0 (nieakceptujące jednak sygnałów 4:4:4 w przypadku sygnałów 4K, a jedynie 8-bitowe 4:2:0), port LAN (umożliwiający kontrolę nad projektorem oraz skorzystanie z opcjonalnego sofftware’u do kalibracji gammy), port RS-232 (sterowanie), dwa triggery 12 V oraz mały jack dla repeatera sygnału podczerwieni. Projektory Sony od lat słyną z niskiego poziomu hałasu. VPL-VW300ES też  jest niewątpliwie cichym projektorem, ale – jak wykazało bezpośrednie porównanie z JVC DLA-RS57 – już nie tak bardzo jak kiedyś. Standardy się zmieniają.

Sony-VPL-VW300ES-zlacza

W komplecie z projektorem nie są dostarczane żadne okulary 3D. Można je dokupić (TDG-BT500A w cenie 254 zł), ale pasują także i inne modele pracujące w otwartym standardzie, do którego przystąpiły m.in. Samsung i Panasonic. Wykorzystywane są fale radiowe (Bluetooth), a zasięg transmisji wynosi 10 m.


Optyka

Optyka

Obiektyw VPL-VW300ES jest prawdopodobnie tym samym, który wcześniej użyto w modelu 500ES. Mamy więc do czynienia z elastycznym zoomem o sporym zakresie zmian ogniskowej (2,06x) i dwupłaszczyznowym lens shiftem, który w żadnej sytuacji nie powinien być ograniczeniem instalacyjnym. Wysokość obrazu w pionie można regulować w zakresie +/- 31% wysokości obrazu. Wszystkie regulacje obiektywu są zdalne (elektryczne) i wystarczająco dokładne, choć precyzyjne ustawienie obrazu wymaga licznych korekt (silnik reaguje z pewnym opóźnieniem). Sony nie podaje zakresu współczynnika projekcji (throw ratio), ale jeśli przyjąć te same wartości co dla modelu VPL-VW500ES (a jest to jak najbardziej prawdopodobne), to zakres ten wynosi 1,31–2,68. Otwór względny przesłony zmienia się w tym zakresie od 3,0 do 4,0. Oznacza to, że najjaśniejszy obraz dla danej wielkości ekranu uzyskamy z najmniejszej odległości projekcji (przykładowo: dla ekranu o szerokości 2 m będzie to 2,62 m), zaś najciemniejszy – przy najdalszym odsunięciu projektora.

Źródłem światła jest lampa rtęciowa LMP-H230 o mocy 230 W. Koszt jej wymiany wynosi około 1500 zł.

Sony, chcąc zaoferować jak najtańszy projektor 4K, pozbawiło go dynamicznej przesłony. Nie można jej regulować także ręcznie, co – jak zaraz pokażemy – może się okazać nieco problematyczne. Jak wspomniałem, zrezygnowano także z pamięci ustawień optyki (Lens Memory) – to spora wada z punktu widzenia posiadaczy ekranów anamorficznych.

4K, czyli 4096 x 2160 pikseli

Z niezrozumiałych dla nas (i chyba nie tylko dla nas) względów Sony postanowiło w swoich projektorach upowszechniać rozdzielczość 4096 x 2160 pikseli, typową dla standardu kinowego (DCI). Piksele są kwadratowe, zatem szerokość obrazu jest o 6,6% większa niż w przyjętym standardzie Ultra HD 4K (3860 x 2160). Czemu ma służyć dodatkowe 256 pikseli w poziomie? Nie mam pojęcia. Chyba przede wszystkim irytacji użytkownika, który ustawiwszy obraz według generowanej przez projektor planszy testowej uczyni go zbyt małym do projekcji obrazu 1080p, a także „normalnego” 4K. Po czym zdziwi się, że coś tu jest nie tak. Na szczęście, projektor Sony domyślnie nie skaluje sygnałów 1080p ani żadnych innych do swojej rozdzielczości natywnej, zostawiając po prostu czarne pasy po bokach (które giną na czarnej welurowej ramce ekranu, jeśli ją mamy). Ustawienie to można jednak zmienić – wówczas obraz staje się nienaturalnie rozciągnięty na szerokość. Oczywiście, nie ma to żadnego sensu. Plansza do ustawienia obrazu zawiera przerywane linie pionowe służące do ustawienia obrazu do klasycznego ekranu 16:9, co warto wiedzieć przed instalacją, a nie po, gdy zaczniemy się zastanawiać, dlaczego obraz z odtwarzacza jest za mały.

Motionflow

VW300ES wyposażono w firmowy system Motionflow, który, podobnie jak inne tego typu opracowania, ma dwa zadania: zwiększyć płynność ruchu i ostrość obrazu przy odtwarzaniu materiałów filmowych (24 kl/s) oraz poprawić ostrość obrazu ruchomego pochodzącego z kamer wideo (50/60 kl/s).

W menu dostępne są następujące ustawienia: Smooth High, Smooth Low, Impulse, Combination, True Cinema. Godne uwagi są w zasadzie tylko dwa z nich: Smooth Low i Combination, nie licząc oczywiście opcji wyłączenia upłynniacza (Off). Ustawienie Smooth Low bazuje wyłącznie na interpolacji, czyli wstawianiu nowych, nieistniejących w oryginale klatek, czyniąc to jednak z umiarem – tak, aby nie wywoływać nadmiernego efektu „teatru telewizji” przy oglądaniu filmów (efekt ten jest zauważalny, ale w akceptowalnym stopniu). Opcja Combination jest połączeniem powyższego algorytmu z wstawianiem czarnych klatek, czego efektem jest wyraźny spadek jasności obrazu (w warunkach testowych zmniejszała się ona z 77 do 57 cd/m2). Samo wstawianie klatek (Impulse) nie daje w zasadzie żadnych korzyści, jeśli chodzi o ostrość obrazu ruchomego. Tryb True Cinema to nic innego jak odwrócona konwersja telekina 2:3 – z sygnału 60p można uzyskać klatkaż 24p, co ma zastosowanie wyłącznie w przypadku oglądania filmów z płyt DVD wydanych w systemie NTSC (60 Hz).

Jasność, czerń i kontrast

Sony VPL-VW300ES jest wyjątkowo jasnym projektorem. Oficjalne specyfikacje mówią o strumieniu świetlnym 1500 lumenów, nas jednak zdecydowanie bardziej interesuje rzeczywista jasność obrazu, jaką można uzyskać w ustawieniach optymalnych do krytycznego oglądania. I tu właśnie pojawia się miła niespodzianka, bowiem w trybie obniżonej mocy lampy VW300ES przebił tańszy model (również jasny) o znaczące 28%, uzyskując luminancję 77 cd/m2. Tryb wysokiej mocy lampy podnosi jasność w mniejszym stopniu niż w HW55ES – uzyskany wynik to 97,6 cd/m2 (vs 95,7 cd/m2). Jak widać, mniejsza jasność „na papierze” nie przekłada się na realne wyniki uzyskiwane w domu – nawet jeśli rozważamy dwa modele tego samego producenta. Maksymalną jasność oferował tryb Bright Cinema, dorównując skalibrowanemu telewizorowi (107,6 cd/m2). Te wartości budzą respekt. A można je łatwo zwiększyć, instalując projektor bliżej ekranu. Zysk o 20% nie powinien stanowić problemu.

Sony-VPL-VW300ES-tablica

Tablica testowa do pomiaru kontrastu ANSI wyświetlona na białym ekranie Adeo (gain=1,2) w pomieszczeniu z przeważającymi ciemnymi ścianami została sfotografowana aparatem cyfrowym o dużej dynamice matrycy. Widać dość wyraźne ograniczenie przenikania światła w obrębie układu optycznego z obszarów białych do czarnych (środki pól czarnych są znacznie ciemniejsze niż obszary graniczne). Problem ten dotyczy zasadniczo wszystkich projektorów. Niemniej, niektóre modele (szczególnie DLP), radzą sobie w tym zakresie lepiej. Pod tym względem 4K nie daje żadnej przewagi.

 

Duża jasność „300-tki” jest oczywistym atutem (szczególnie w kontekście użycia bardzo dużego ekranu), jednak brak możliwości regulacji strumienia świetlnego – już niekoniecznie. Przypuśćmy, że ktoś ustawi ten projektor w małym pomieszczeniu, blisko stosunkowo niedużego ekranu – powiedzmy o podstawie 200 cm i gainie 1,2. Przy maksymalnym powiększeniu obrazu (minimalny współczynnik TR) jasność obrazu znacznie przekroczy 100 cd/m2, a to już znacznie powyżej zaleceń (50–60 cd/m2). Inaczej mówiąc, obraz będzie o wiele za jasny. Jedynym rozwiązaniem w takim przypadku będzie skorzystanie z jednej z dwóch opcji ustawień systemu Motionflow (patrz: opis w dalszej części) – Impulse lub Combination. Jasność obrazu spada wówczas o 26%, ale to wciąż za mało. Do seansów 2D zdecydowanie przydałaby się ręczna przesłona – strumień świetlny można by regulować nieomal płynnie. Reasumując: VW300ES zdecydowanie bardziej nadaje się do dużych niż małych ekranów (co ma wielki sens z uwagi na rozdzielczość 4K) lub tych o typowej przekątnej, ale niskim gainie (0,8–0,9). Duża jasność jest też niewątpliwym plusem przy projekcji 3D.

W ustawieniu, w którym przeprowadziliśmy test (Reference, Lamp Low), poziom czerni wyniósł 0,0061 cd/m2, co jest wynikiem nieco lepszym niż w przypadku ciemniejszego HW55ES przy wyłączonej dynamicznej przesłonie (przypomnijmy, że jej włączenie powodowało spadek poziomu czerni do 10-krotnie niższego poziomu – 0,0006 cd/m2), lecz z pewnością nie spektakularnym. Warto w tym miejscu dodać, że czerń jest jednorodna na całej powierzchni ekranu. Uzyskany kontrast 12481:1 – zważywszy na brak przesłony – należy ocenić pozytywnie, choć gdy wynik ten zestawimy z możliwościami projektorów JVC czy nawet 3-krotnie tańszym, wspomnianym HW55ES (7450:1), to nie wypada on wcale dobrze. Nawiasem mówiąc, mój 8-letni projektor JVC DLA-HD1 osiąga porównywalny, a nawet nieco lepszy kontrast. A przecież 8 lat w konstrukcji projektorów to cała epoka!

Po stronie pozytywów należy zapisać to, że obraz cechuje nienaganna jednorodność jasności, dobrze też należy ocenić jednorodność barwową (RGB). Nie robiliśmy tym razem pomiarów, jednak gołym okiem nie było widać niczego niepokojącego.


Jakość obrazu 2D

Najwyższą jakość obrazu zapewnia tryb Reference, który fabrycznie skalibrowano tak, by projektor wyświetlał obraz zgodnie z intencjami reżysera i kolorystów.

Na pierwszy rzut oka, obraz był wysokiej klasy: poprawny kolorystycznie, kontrastowy, bardzo dynamiczny (zasługa dużej jasności), a przede wszystkim, perfekcyjnie gładki. Nie miałem większych zastrzeżeń do reprodukcji skali szarości (choć, jak pokazały pomiary, była ona gorzej zestrojona niż w przypadku HW55ES). Gamma wydała mi się za niska i pomiary zasadniczo to potwierdziły. Większość projekcji przeprowadziłem w ustawieniu 2,4, które oferowało lepszą kontrastowość scen, większą soczystość obrazu. Konieczne było jednak zwiększenie wartości ustawienia Brightness do 53.

Kolorystyka obrazu była bliska naturalnej. Nie zauważyłem przesyceń lub niedosyceń czerwieni lub zieleni. Jedynym, co zwracało uwagę, było poczerwienienie twarzy i niedoskonałe (spłycone) błękity. Obraz był przyjemnie ocieplony. Całościowe wrażenie z projekcji było bardzo dobre. Przeskok względem roboczego JVC DLA-HD1 – wyraźny. Maszyna Sony zdeklasowała „dziadka” JVC pod względem dynamiki jasnych scen, była też nieco ostrzejsza, jednak – jak już wspomniałem – nie w takim stopniu, jakiego oczekiwałem. W dziedzinie kontrastu i plastyki obrazu (którą silnie determinuje głębia czerni) VPL-VW300ES nie pokazał niczego szczególnego. Wprawdzie w scenach mieszanych było widać, że testowany model reprezentuje wyższy poziom niż HW55ES, jednak z drugiej strony, cały czas miałem wrażenie, że ten projektor powinien jednak mieć dynamiczną przesłonę. Układ Advanced Iris 3 z modelu HW55ES działa bowiem na tyle dobrze, że prawie nie widać wad tego rozwiązania. I tak, na tym etapie testu, miałem poczucie, że kupując VW300ES i ograniczając się do oglądania materiału 1080i/p, nie otrzymuje się wyraźnie lepszego obrazu. Przypuszczam, że bezpośrednie porównanie jednego i drugiego modelu wcale nie wykazałoby znaczącej przewagi „300-tki”.


Sony kontra JVC

W drugiej części testu, dzięki uprzejmości warszawskiego salonu HCX Home Cinema Experts, dokonałem bezpośredniego porównania z projektorem JVC DLA-RS57 (recenzja wkrótce). Nie jest to projektor o rozdzielczości 4K, jednak ma system e-shift trzeciej generacji, który niejako emuluje działanie przetworników 4K. W każdym razie, projektor ten przyjmuje sygnał 4K i prawidłowo go wyświetla (co ważne, systemy interpolacji obrazu nie przestają działać).

Bardziej chodziło mi nie tyle o szczegółowość, lecz o pozostałe – może nawet ważniejsze – cechy obrazu: naturalność, kontrastowość, plastykę, głębię itd. Mówiąc zupełnie szczerze, różnica pomiędzy obydwoma projektorami, w tych aspektach, okazała się zasadnicza. Na dobrą sprawę, cały wywód można by skwitować stwierdzeniem, że kontrast JVC jest o rząd wielkości lepszy – i to przy wyłączonej dynamicznej przesłonie, którą ma ten projektor. To jednak byłoby nadmiernym spłyceniem tematu.

Podczas gdy czarne pasy na filmach były w przypadku Sony wyraźnie widoczne, to przy JVC właściwie zlewały się z otoczeniem, będąc doskonale czarne w scenach ciemnych i o umiarkowanej jasności oraz ledwo widoczne w scenach jasnych. Wrażenie kontrastu w scenach ze „Spidermana", gdy obydwaj bohaterowie fruwają pomiędzy wieżowcami, było nieporównywalnie lepsze z projektora JVC. Scena po scenie, film po filmie, projektor Sony błyszczał coraz słabiej. Jego obraz był bardzo przyjemny, jaśniejszy i w odpowiednich scenach nawet bardziej żywy, jednak przez zdecydowaną większość czasu genialna głębia czerni JVC po prostu deklasowała konkurenta. Obraz z Sony odbierałem jako spłaszczony, mniej trójwymiarowy, mniej plastyczny. Nie była to kwestia ustawień. Większość projekcji z JVC odbywała się w najlepszym ustawieniu fabrycznym. Było to więc bezpośrednie porównanie dwóch, podobnie wycenionych projektorów w ustawieniach, jakie przygotowali producenci z myślą o fanatykach obrazu najwyższej jakości. Oczywiście i jeden, i drugi projektor mają pewien potencjał do wykorzystania w ramach profesjonalnej kalibracji.

Ostrość obrazu

Tym, co wyróżnia projektor Sony na tle zwykłych rzutników 1080p (niekoniecznie JVC), jest kompletnie niewidoczna struktura obrazu – i to nie tylko z typowej odległości (trzech wysokości ekranu), oraz tej zalecanej do 4K, wynoszącej 1,5 wysokości ekranu. Mało tego: pikseli nie widać nawet wtedy, gdy zbliżymy się do ekranu na mniej niż metr. Jak to możliwe? Po części dlatego, że odstępy pomiędzy pikselami w panelach SXRD zostały zredukowane do minimum. Jednak prawdziwa przyczyna leży gdzie indziej: optyka projektora jest nieostra. W żadnym miejscu ekranu ostrość nie była taka, jakiej należałoby oczekiwać po projektorze 4K. Powiedzmy to wprost: dobry projektor 4K powinien dysponować dwukrotnie ostrzejszą optyką niż projektory Full HD. A jak wiadomo, już w projektorach 1080p często bywała ona wąskim gardłem. VPL-VW300ES jest namacalnym przykładem tego, że odpowiednia optyka do projektora 4K to rzecz bardzo istotna.

Sony-VPL-VW300ES-ekran

Regulacja „Resolution" w obrębie zakładki Reality Creation podbija średnioczęstotliwościowe detale, pogarszając jakość obrazu z płyt DVD.

Testowany przez nas egzemplarz (był zupełnie nowy – tak zwane „Demo”) cierpiał na rozmycie obrazu podobne do tego, jakie obserwujemy na zdjęciach wykonanych niskiej jakości obiektywem (szczególnie w narożnikach przy dużym otworze przesłony) założonym do lustrzanki wysokiej klasy. Inaczej mówiąc: pikseli jest całe mnóstwo, ale niosą one relatywnie mało informacji użytecznej wideo. Korzystając z generatora DVDO, zafundowaliśmy Sony ekstremalny test w postaci wygenerowanej planszy złożonej z 1-pikselowych linii poziomych. Projektor nie tylko ich ostro nie wyświetlił, ale pokazał przedziwny obraz kolorowej mory. Matryca telewizyjna ukazałaby siatkę równoległych, rozróżnialnych linii. Z drugiej strony, projektor nieco ostrzej, niż wiekowy JVC DLA-HD1, wyświetlił tablice testowe Full HD, czego oczywiście należało oczekiwać. Różnica nie była jednak taka, jakiej można by się spodziewać. Biorąc pod uwagę fakt, że JVC jest projektorem niezbyt ostrym (nawet jak na maszynę Full HD), to uzyskany efekt oceniam jako  rozczarowujący – tym bardziej, że lewa strona obrazu była ostrzejsza niż prawa (co widać na wycinkach załączonej fotografii). Rzeczywista rozdzielczość obrazu VPL-VW300ES plasuje się gdzieś pomiędzy Full HD a 4K. To takie umowne „3K". Zauważyłem też, że dla ostrości wyświetlanego obrazu nie jest bez znaczenia to, jak daleko od ekranu znajduje się projektor. Przy projekcji szerokokątnej ostrość w centrum była zauważalnie lepsza niż przy instalacji w oddali (duży współczynnik TR). Warto to uwzględnić przy planowanej instalacji urządzenia, pamiętając też, że z bliska otrzymamy obraz nie tylko ostrzejszy, ale i jaśniejszy (czasem zbyt jasny).

Projekcja dobrze znanych filmów i koncertów z płyt Blu-ray, odtwarzanych za pośrednictwem referencyjnego odtwarzacza Panasonic BDT700 z włączonym skalerem 4K, nie ukazała żadnych ewidentnych zalet przetworników SXRD z 4-krotnie większą liczbą pikseli. Może jedynie to, że obraz był wybitnie gładki i czysty, lecz podczas oglądania go z normalnej odległości (niecałe dwie szerokości ekranu lub trochę więcej) było to trudne do zauważania. Trzeba zdecydowanie zbliżyć się do ekranu, żeby brak pikselizacji obrazu był odczuwalny, stając się zaletą „300-tki”. 

Sony podkreśla w swych materiałach zastosowanie systemu Reality Creation (RC), który ma za zadanie zbliżyć jakość obrazu źródłowego Full HD do standardu 4K. Oczywiście, nic takiego się nie dzieje, a sam układ RC to nic więcej jak zakamuflowany wyostrzacz z płynną regulacją „Resolution”, której rzeczywiste działanie polega na podbijaniu detali o średnich częstotliwościach. Bardzo się zdziwiłem, gdy się okazało, że obraz tablicy testowej z płyty DVD (przeskalowany do 1080p przez odtwarzacz) wykazuje przeostrzone kontury (obwódki). Odradzam stosowanie tej funkcji – a jeśli już, to lepiej nie przekraczać wartości 15–20. W ustawieniach RC znajduje się także dedykowana zakładka „Database”, w której określamy, czy film jest zmasterowany w standardzie 4K, czy nie. Co dokładnie robi projektor w ustawieniu „Mastered in 4K”? Niestety, nie dysponowałem żadnym wydaniem „Mastered in 4K”, żeby się o tym przekonać, jednak efekty na zwykłych wydaniach są bardzo subtelne.

Rzetelność producenta w kwestii skalowania 4K podważa fakt, jak słabo VW300ES radził sobie z wyświetlaniem planszy testowej na szerokość pasma chrominancji z płyty testowej „Spears & Munsil HD Benchmark”. Plansza Chroma Zone Plate miała zupełnie wyciemnione narożniki, co oznacza przycięcie pasma chrominancji – większe niż w przypadku projektorów Full HD. Włączenie upsamplingu 4:4:4 i przeskalowanie sygnału do 4K/24p w odtwarzaczu Panasonic BDT700 przyniosło drastyczną poprawę reprodukcji planszy – obrazy linii były wyraźne i gładkie, aż po same narożniki. Wydaje się więc, że projektor poprawnie odtwarza sygnał 4K/24p z próbkowaniem koloru 4:4:4, nie odcinając szczegółów koloru. Dziwne, że nie robi tego w odniesieniu do sygnałów 1080p. Wydaje się, że mamy tu do czynienia z programową manipulacją sygnałem wejściowym.


Obraz 4K

Czas odpowiedzieć na pytanie: jak wypada projekcja materiałów 4K? Skoro optyka nie jest odpowiednio ostra, to czy w ogóle widać różnicę?

Sony dostarczyło wraz z projektorem odtwarzacz twardodyskowy plików wideo, w który wgrano różne pokazowe materiały wideo 4K (te same, które demonstrowano na wystawie IFA, później także na Audio Show). Odpowiedź na wyżej postawione pytanie jest oczywiście twierdząca. Różnica jest, i do duża! Obraz 4K oglądany na VW300ES jest niewątpliwym skokiem naprzód w relacji do projekcji Full HD. Doskonale znana mi animacja „Big Buck Bunny” zawierała w 4K zdecydowanie więcej szczegółów niż wersja 1080p – nawet po przeskalowaniu do 4K przez znakomity odtwarzacz BD Panasonica. Trawa, drobne faktury –wszystko było bogatsze, ostrzejsze, bardziej realistyczne. Futbolowe klipy robiły nie mniejsze wrażenie. Niemniej, nie był to przeskok jakościowy jak pomiędzy DVD a Blu-rayem – a tak przecież być powinno. Powiedziałbym, że pomiędzy tym, co wyświetla Sony w 4K a projekcją Full HD różnica jest mniej więcej tego samego kalibru co pomiędzy standardami HD 720p i Full HD 1080p. Duża, ale jednak nieszokująca.

Ciekawym materiałem do porównań może być wyświetlanie fotografii wysokiej jakości. Pokazy slajdów ukazały spory potencjał projektora Sony w roli rzutnika przeźroczy, niemniej szczegółowość 12-megapikselowych fotografii na poziomie pojedynczych pikseli nie była jednak doskonała. Trudno się dziwić – to wina optyki. 

Ostrość obrazu ruchomego

Rozważając sens istnienia wyświetlaczy 4K – projektorów w szczególności – nie sposób przemilczeć fakt rosnącej dysproporcji pomiędzy rozdzielczością obrazu statycznego a ruchomego. Przytoczę trochę liczb przedstawiających ostrość obrazu w ruchu. Przy wyłączonym układzie Motionflow (a więc zawsze w przypadku odtwarzania materiału 4K lub przeskalowanego do 4K sygnału o niższej rozdzielczości), rozdzielczość obrazu filmowego (24 kl/s) wyniosła zaledwie 360 linii przy prędkości ruchu 10 pikseli na klatkę i 540 linii przy prędkości 4 p/k. Przy włączonym algorytmie Smooth Low rozdzielczość 360 linii utrzymywała się do prędkości 24 pikseli na klatkę (dość szybki ruch), zaś 540 linii – do 12 pikseli na klatkę. Inaczej mówiąc, po włączeniu trybu Smooth Low obraz staje się niemal 3-krotnie ostrzejszy. To olbrzymia różnica. Ustawienie Combination dawało dwukrotnie słabsze wyniki: 360 linii przy 12 p/k i 540 linii przy 6 p/k. Agresywna interpolacja Smooth High wykazywała dalszą poprawę ostrości, ale jedynie w odniesieniu do materiałów wideo (50/60 Hz) oraz przy bardzo powolnym ruchu obrazu filmowego (2 pikseli/klatkę) – wówczas projektor osiągał rozdzielczość 1080 linii.

Korzystając z powyższej tablicy testowej, ocenialiśmyrozdzielczość obrazu ruchomego. Zdjęcie przedstawiaplanszę stacjonarną, z dwoma wycinkami górnychnarożników – lewego i prawego. Widać, że pojednej stronie optyka jest ostrzejsza niż po drugiej.Krzyżyki do ustawiania zbieżności ukazują rozmycieobrazu, którego powyższa korekcja nie jest w staniezniwelować. Przedziwny wzór na zdjęciu po prawejto była próba wyświetlenia jednopikselowych liniiw rozdzielczości 4K (4096x2160).

Sony-VPL-VW300ES-ostrosc1 Sony-VPL-VW300ES-ostrosc2
Korzystając z powyższej tablicy testowej, ocenialiśmy rozdzielczość obrazu ruchomego. Zdjęcie przedstawia planszę stacjonarną, z dwoma wycinkami górnych narożników – lewego i prawego. Widać, że po jednej stronie optyka jest ostrzejsza niż po drugiej. Krzyżyki do ustawiania zbieżności ukazują rozmycie obrazu, którego powyższa korekcja nie jest w stanie zniwelować. Przedziwny wzór na zdjęciu po prawej to była próba wyświetlenia jednopikselowych linii w rozdzielczości 4K (4096x2160). 

 

Jak te wyniki plasują się na tle projektora JVC DLA-RS57? Przy wyłączonych upłynniaczach Sony wypada nieco lepiej (JVC utrzymuje rozdzielczość 360 linii tylko do prędkości ok. 8 pikseli/klatkę). W miękkim ustawieniu Smooth Low/CMD Low, które częściowo redukuje judder, zachowując jednak skaczący charakter obrazu filmowego, Sony wypada na równi z JVC. RS57 ma jednak przewagę przy agresywnej interpolacji, utrzymując rozdzielczość 1080 linii aż do prędkości 4 pikseli/klatkę. Odpowiada to wciąż powolnemu ruchowi obiektów na ekranie, jednak dwukrotnie szybszemu niż w przypadku Sony dla tej samej rozdzielczości 1080 linii.  

Przy wyświetlaniu obrazu 50/60 Hz projektor Sony wypada mniej więcej na równi z JVC.


Menu

Najlepszym trybem fabrycznym jest Reference. Zalecamy profesjonalną kalibrację, ale na początek wystarczą lekko skorygowane ustawienia domyślne (w szczególności „Gamma" i „Brightness"). W zakładce Cinema Black Pro nie znajdziemy ustawień przesłony, której tu po prostu nie ma. Regulacja zbieżności panelu działa także w trybie strefowym, ale na niewiele się to zdaje – działa zbyt punktowo.

sony vpl vw300es menu 3  sony vpl vw300es menu 4 
sony vpl vw300es menu 6  sony vpl vw300es menu 7 
sony vpl vw300es menu 8  sony vpl vw300es menu 9 
sony vpl vw300es menu 10  sony vpl vw300es menu 11 
sony vpl vw300es menu 12 sony vpl vw300es menu 13
sony vpl vw300es menu 14  

Pomiary

Pomiarów obrazu dokonaliśmy korzystając z ekranu Adeo Screen Plano Velvet o szerokości 240 cm i proporcji 16:9 (przekątna 109 cali) z białą powierzchnią Vision White (gain=1,2). Pomieszczenie testowe, którego znaczna część ścian i sufitu jest czarna, było idealnie zaciemnione.

Skorzystaliśmy z profesjonalnego kolorymetru Klein K-10A oraz spektroradiometru Jeti Specbos 1211. Plansze testowe pochodziły z generatora DVDO. Do odczytu i analizy wyników posłużyło oprogramowanie Spectracal Calman 5.3 Ultimate, Chromapure Professional i Lightspace CMS.

Wyniki nie były tak dobre jak w przypadku projektora VPL-HW55ES. Nadmiar składowej czerwonej i niedobór niebieskiej skutkowały obniżeniem temperatury barwowej do poziomu nieco poniżej 6000 K praktycznie w całym zakresie szarości. W jasnych szarościach i bielach błąd oddania skali szarości zawierał się w zakresie 2,5–4,6 (dla gammy 2,4), zatem był znaczący.

Pomiary chromatyczności (reprodukcji kolorów) ukazały dość dobrze odwzorowany gamut standardu Rec. 709. Błędy dE były największe dla 25-procentowych nasyceń barw, zaś najmniejsze dla nasyceń 100%. Średnio, oscylowały one w granicach wartości 2–3, były więc mało istotne dla naszego wzroku.

Gamma miała dość równy, w miarę niepofalowany przebieg ze średnią wartością poniżej 2,30. Ustawienie 2,4 skutkowało podniesieniem gammy do wartości z zakresu od 2,36 (IRE 10) do 2,51 (IRE 90). Za pomocą oprogramowania Image Director można idealnie skalibrować gammę do zadanej wartości

Tryb Reference  Po kalibracji
fabryczny-reference-mini  po-kalibracji-mini 
(kliknij na obraz, aby powiększyć) (kliknij na obraz, aby powiększyć) 

 


Naszym zdaniem

Istnieją dwa różne scenariusze oceny tego projektora. Niech każdy wybierze ten, który bardziej przemawia do jego postrzegania roli współczesnego projektora w kinie domowym wysokiej klasy.

Sony-VPL-VW300ES-zzzPierwszy – zdecydowanie bardziej pozytywny i entuzjastyczny – skupia się na bezsprzecznym fakcie, że Sony stworzyło pierwszy projektor 4K w cenie, w której inni producenci oferują wyłącznie wysokiej klasy projektory 1080p. W tym sensie, ten model jest pierwszy, unikatowy i za to producentowi należą się słowa uznania. Bo obraz z materiałów 4K wygląda kapitalnie, stanowiąc niewątpliwy krok naprzód. Trzeba mieć jednak świadomość, że aby docenić tę niezwykłą szczegółowość, projektor Sony powinien mieć większy ekran, niż planowaliście do tej pory, a jeśli to niemożliwe, to należy się do niego znacznie przysunąć. Może nie na jedną szerokość ekranu, bo miękka optyka tego nie wymaga, ale na półtorej – na pewno. Dobrze też, by projektor stał możliwie jak najbliżej ekranu. Jeśli ten, siłą rzeczy, nie może być duży, to niech już będzie szary (chyba że zależy Wam na 3D), bo w przeciwnym razie obraz będzie za jasny. Jak widać, uwarunkowań jest kilka, ale jeśli je spełnimy z milczącym założeniem, że będziemy dysponować jakąkolwiek kolekcją prawdziwych materiałów wideo 4K, to chyba warto. Jednak nawet w tym optymistycznym wariancie trudno przemilczeć fakt, że rozdzielczość obrazu ruchomego jest bardzo przeciętna i w rzeczy samej gorsza niż przy wyświetlaniu materiałów Full HD! Wszystko dlatego, że w przypadku sygnałów 4K system Motionflow pozostaje nieaktywny.

Drugi scenariusz oceny tego projektora bazuje na praktycznym i w pełni uprawnionym założeniu, że gros oglądanych na tym projektorze materiałów będzie w rozdzielczości Full HD (lub jeszcze niższej). Wówczas zalety przetworników SXRD 4K są już tylko iluzoryczne. Nie dlatego, że żadne skalowanie – a już na pewno układ Reality Creation – nie dociągnie obrazu 1080p w pobliże jakości 4K, ale przede wszystkim ze względu na to, że optyka projektora jest za słaba do możliwości paneli 4K – przynajmniej przy dłuższych ogniskowych użytej optyki. Krótko mówiąc, obraz z płyt Blu-ray nie wygląda na ostrzejszy niż uzyskiwany z dobrych projektorów Full HD. Tymczasem pod względem kontrastu Sony wyraźnie, wręcz drastycznie, ustępuje konkurencyjnym maszynom JVC – również tym tańszym. A przecież kontrast i głębia czerni o wiele bardziej rzutują na jakość percepcji obrazu niż liczba pikseli.

Czy można więc polecić ten projektor? Przy bardzo dużej woli oglądania „kontentu” 4K być może tak. Nie zmienia to jednak faktu, że są na rynku projektory oferujące wyższą jakość obrazu. Obrazem Ultra HD nie warto się jeszcze tak bardzo emocjonować. Jest na to zbyt wcześnie, a w wydaniu „300-tki” nie jest to jeszcze 4K, o jakie chodzi. Wszystko dlatego, że optyka i elektronika wewnątrz tego projektora pozostają w tyle za możliwościami paneli SXRD 4K, które wciśnięto tu głównie po to, by wyprodukować „tani” projektor 4K. Nie sposób oprzeć się wrażeniu, że VPL-VW300ES powstał przede wszystkim pod presją specjalistów marketingu. Już słyszę te głosy inżynierów: „proszę Pana, ale przecież…”

PS. Zdaję sobie sprawę, że niniejsza recenzja prezentuje odmienne zdanie, niż to, które można przeczytać na specjalistycznych portalach o tematyce wideo. Niech więc będzie to zarzewie do dalszej dyskusji na temat: Czy rynek potrzebuje tanich projektorów 4K.

 

 

]]>
webmaster@av.com.pl (Webmaster) Projektory Thu, 10 Sep 2015 00:00:00 +0000
Projektor Sony VPL-HW55ES https://www.avtest.pl/projektory/item/48-projektor-sony-vpl-hw55es https://www.avtest.pl/projektory/item/48-projektor-sony-vpl-hw55es Projektor Sony VPL-HW55ES

Nowy podstawowy projektor Sony z serii ES ma dużą konkurencję, ale i wiele atutów, dzięki którym w rynkowej konfrontacji wypada nader dobrze. A dlaczego? 

Dystrybutor: Sony Poland, www.sony.pl
Cena rynkowa: 13 990 zł

Tekst i zdjęcia: Filip Kulpa | Pomiary: Maciej Koper

audioklan

 

 


Lider w klasie?

sony-vpl-hw55-aaa
VPL-HW55ES jest kontynuatorem rodziny względnie niedrogich projektorów do kina domowego z serii ES, którą – w tej wersji obudowy – zapoczątkował model VPL-HW10ES z 2008 roku. Rok po roku Sony wprowadzało następcę: po HW15ES (2009) pojawił się HW20 (2010), następnie HW30ES (2011), HW50ES (2012) i wreszcie przedmiot niniejszej recenzji – VPL-HW55ES. Zgodnie z corocznym harmonogramem, projektor ten oficjalnie zadebiutował jesienią ubiegłego roku. Przez te 5 lat Sony nie zdecydowało się zmienić obudowy. HW55ES wygląda, na dobrą sprawę, identycznie jak poprzednie modele. Wyróżnia się tylko białą wersją obudowy. Wprawdzie gorzej komponuje się z przeważnie ciemnymi pomieszczeniami kinowymi, jednak, patrząc obiektywnie, biel jest chyba tu bardziej atrakcyjna od czerni.

Ważniejsze usprawnienia kryją się jednak w środku urządzenia. HW55ES ma być jaśniejszy od poprzedników, generując maksymalny strumień świetlny 1700 lumenów. Przy okazji, i niejako wbrew oczekiwaniom, żywotność 200-watowej lampy UHP (LMP-H202), którą przeniesiono z modeli HW50 oraz HW30ES, została wydłużona do 5000 godzin. To całkiem imponujący wynik – lepszy niż u rywali. Lampa kosztuje 1350 zł.

Nowością jest także implementacja systemu Reality Creation, który pojawił się w ubiegłorocznym projektorze 4K – VPL-HW1000ES – recenzowanym przez nas równo rok temu (AV 2/2013).

Jak widać, wprowadzone zmiany mają charakter ewolucyjny, nie rewolucyjny. Ponieważ jednak poprzednika nie testowaliśmy, to z pewnością warto zapoznać się z możliwościami technologii SXRD Full HD w wydaniu na 2014 rok. Zważmy bowiem, że HW55ES jest jedynym projektorem do kina domowego z serii ES, który nie oferuje rozdzielczości 4K. Tę zarezerwowano na razie dla droższych modeli, z których najtańszym jest VPL-VW500ES kosztujący aż o 30 tys. złotych więcej.


Budowa i złącza

Jak wspomniałem, HW55ES z zewnątrz nie różni się od poprzedników. Futurystyczna obudowa nadal wygląda dobrze, a wyposażenie w złącza nie daje powodów do narzekań. Umieszczono je na bocznej ściance. Mamy tu: gniazdo sieciowe, dwa wejścia HDMI (1.4), Component, wejście dla komputera, gniazdo RJ-45 dla opcjonalnego transmitera RF 3D oraz mały jack dla sterownika podczerwieni (IR In). Otwór wentylacyjny umieszczono w lewym przednim narożniku.

sony-vpl-hw55-gniazda

Jak przystało na Sony ES, projektor jest bardzo cichy (21 dB w trybie obniżonej jasności), co z pewnością nie będzie żadnym zaskoczeniem dla tych, którzy mieli już okazję zetknąć się z projektorami S-XRD. Do reprodukcji obrazu służą 3 panele tego typu, każdy o przekątnej 0,61 cala.

HW55ES wyposażono w zintegrowany sterownik IR, sterujący okularami aktywnymi 3D TDG-PL11 (na podczerwień), których dwie pary znajdują się w fabrycznym komplecie. Można też skorzystać z opcjonalnych okularów RF 3D, synchronizowanych drogą radiową, co jest generalnie lepszym rozwiązaniem (zasięg synchronizacji IR jest ograniczony – producent podaje, że odległość projektora od ekranu nie powinna przekraczać 5 m). W tym celu trzeba jednak dokupić opcjonalny transmiter TMR-RF1 oraz inne okulary (TDG-BT500A).

Inną ciekawą opcją jest także nadajnik IFU-WH11 umożliwiający przesył sygnału wizyjnego Full HD bezprzewodowo – analogicznie jak w przypadku testowanego równolegle projektora BenQ.

Aktywne okulary z kompletu synchronizowały się z projektorem zupełnie bezproblemowo. Odległość projektora od ekranu wynosiła 5,5 m, a on sam znajdował się 2 metry za miejscem oglądania. Do ładowania okularów może posłużyć dowolny, 5-woltowy zasilacz z wyjściem USB.


Optyka

Optyka

Sony HW55 wykorzystuje ten sam zoom, co poprzednik, umożliwiający zmianę ogniskowej w zakresie 1,6x. Zakres ogniskowych dobrano tak, by obraz miał właściwą wielkość przy instalacji projektora za miejscem oglądania, ewentualnie nad widzami. Regulacje zoomu i ostrości są manualne. Wystarczająco szeroki jest zakres lens shiftu: w pionie obraz można przesunąć o 71% jego wysokości; w górę lub w dół. Ustawienie projektora lekko z boku ekranu też nie jest problemem – regulacja pozioma niweluje przesunięcie boczne do 25% szerokości ekranu.

Obraz rzutowany na ekranie ma poprawną, prostokątną geometrię, bez widocznej dystorsji. Ostrość prezentuje dosyć wyrównany poziom, a aberracja chromatyczna jest minimalna. Zdecydowanie warto przeprowadzić kalibrację zbieżności paneli. W egzemplarzu testowym wystarczyło przesunąć składową czerwoną o 9 stopni w bok, by usunąć widoczne rozszczepienie linii pionowych. Warto zaznaczyć, że możliwa jest także strefowa regulacja zbieżności. Z niej również skorzystaliśmy, choć w niewielkim zakresie, korygując jedynie drobną nieostrość wzdłuż górnej krawędzi obrazu (co w większości przypadków – projekcje anamorficzne – było bez znaczenia).

Dynamiczna przesłona

HW55 odziedziczył po poprzednikach i droższych modelach system dynamicznej przesłony Advanced Iris 3. Tak samo jak w przypadku projektora VPL-VW1000ES, działa on perfekcyjnie (tylko w 2D, w 3D system jest nieaktywny). Domykanie lub otwieranie przesłony jest płynne, a ona sama nie reaguje na nagłe skoki jasności obrazu, zapobiegając tym samym efektowi „pompowania”. Gdy scena jest ciemna, przesłona łagodnie domyka się, poprawiając głębię czerni. Gdy robi się jasno, projektor niemal w niezauważalny sposób „rozpędza się”, zapewniając dużą jaskrawość obrazu – niejako naśladując pracę źrenic. Jak pokazały pomiary, modulacja strumienia świetlnego jest ponad 10-krotna – to w trybie Auto Full. W ustawieniu Auto Limited zakres pracy przesłony jest ograniczony. Mamy także możliwość precyzyjnej ręcznej kontroli nad przesłoną (Manual) – a tym samym możemy dostosować jasność obrazu do potrzeb (w skali 100-stopniowej). To cenna możliwość, choć w mojej ocenie ustawienie Full Auto jest na tyle dobre, że z reguły nie warto z niego rezygnować. Można też całkowicie otworzyć przesłonę (Off).

Głośność mechanizmu jest tak mała, że w trakcie seansu nie ma szans, by usłyszeć działanie przesłony. Dopiero wyciszenie systemu i zbliżenie się do projektora pozwala zarejestrować cichutkie „trykanie”. Tak powinny działać wszystkie mechanizmy automatycznej przesłony!

Obróbka wideo (Motionflow)

Nowe panele SXRD odświeżają obraz 2D z częstotliwością 120 lub 96 Hz (to w przypadku obrazu 24 kl/s). Przy wyświetlaniu obrazu 3D odświeżanie przyspiesza do 240 Hz. By uniknąć crosstalku, zastosowano także system dynamicznego sterowania lampą (Dynamic Lamp Control), której moc jest redukowana na czas, gdy obraz dla danego oka jest blokowany (1/240 s).  
Projektor wyposażono w dwa systemy ingerujące w sekwencję klatek wideo: znane już Motion Enhancer i Film Projection. Działanie pierwszego polega na dodawaniu interpolowanych klatek – po to, by poprawić ostrość  obrazu ruchomego w materiałach wideo (50/60 Hz) i w filmach (24 kl/s). Ustawienie „Low” działa dyskretnie, wprowadzając mały poziom artefaktów. Trzeba naprawdę mocno wytężyć wzrok lub – lepiej – użyć spreparowanych plansz testowych, by je w ogóle dostrzec. Na normalnym materiale są one praktycznie niewidoczne, a korzyść jest taka, że rozdzielczość obrazu ruchomego zauważalnie się poprawia (50/60 Hz), a filmowy judder staje się mniej irytujący. Moim zdaniem, ustawienie „Low” jest optymalne w większości zastosowań. Nie czułem potrzeby wyłączania tego układu. Ustawienie „High” powoduje tylko marginalny wzrost rozdzielczości materiału wideo przy jednoczesnym wzmocnieniu artefaktów i nadmiernym upłynnieniu filmów (efekt teatru telewizji). System „Film Projection” to nic innego jak wstawianie ciemnych (czarnych) klatek pomiędzy istniejące. Efekt jest w moim odczuciu trudny do zaakceptowania ze względu na silne migotanie obrazu (w filmach). Reasumując, jedyne słuszne ustawienia to Motion Enhancer Low lub Off (dla obu systemów).


Jasność i kontrast

HW55ES potrafi świecić nadspodziewanie jasno – i to już w najlepiej skalibrowanym fabrycznie trybie „Reference”, na którym skupiliśmy naszą uwagę i zrobiliśmy dla niego pomiary. Jasność 109-calowego obrazu 2D (w jego centrum) przekraczała 60 cd/m2 (17,8 ft-L) w trybie małej mocy lampy („Low”). W ustawieniu „High” luminancja zwiększała się o ponad połowę – do poziomu 95,7 cd/m2, który odpowiada skalibrowanemu telewizorowi. W praktyce można więc zastosować znacznie większy ekran – nawet taki o podstawie 3 metrów. To jednak wyłącznie przy założeniu, że nie będziemy oglądać 3D. W przeciwnym razie lepiej poprzestać na takim rozmiarze jak ekran testowy lub nawet mniejszym. Jasność obrazu 3D (w trybie Reference 3D) spadła w stosunku do 2D niemal 9-krotnie – do poziomu 11,1 cd/m2. Po kalibracji byłoby to zapewne około 9 cd/m2, jako że obraz 3D wykazywał wyraźną dominantę zieleni.

sony-vpl-hw55-okulary

Przy wyłączonej przesłonie współczynnik kontrastu on/off wahał się od 7450:1 (lampa „Low”, Gamma Off) do 8780:1 (lampa „High”). Luminancja czerni wyniosła 0,0074–0,0078 cd/m2 (na środku ekranu). Włączenie przesłony poprawiało ten wynik ponad 10-krotnie – do wartości rzędu 0,0006 cd/m2, gdzie precyzja urządzenia pomiarowego jest już ograniczona. Kontrast on/off rzędu 100 000:1 jest więc wartością zupełnie realistyczną – i trzeba podkreślić, że w trybie najwyższej jakości obrazu. Wielkie brawa dla Sony, choć trzeba dodać, że natywny współczynnik kontrastu on/off wyraźnie ustępuje projektorom D-ILA (JVC), nawet tym sprzed kilku lat.

Gamma i skala szarości

Najwyższą jakość obrazu zapewnia tryb Reference, który w domyśle skalibrowano tak, by projektor wyświetlał obraz zgodnie z intencjami reżysera i kolorystów. I choć wielu producentów, w wielu projektorach, stosuje podobne z definicji ustawienie, to rzadko kiedy bywa ono naprawdę dobre. Tym razem tak właśnie jest. Inżynierowie i fabryka wykonali kawał dobrej roboty.

Przy obniżonej mocy lampy, które to ustawienie jest absolutnie wystarczające do projekcji na białym (gain 1,2) ekranie, 100- czy nawet 130-calowym, uzyskaliśmy wierne oddanie skali szarości, szczególnie w dolnym zakresie poziomów. Średnia skorelowana temperatura barwowa wyniosła 6456 K, a zbieżność RGB prezentowała się znakomicie aż do poziomu 50%, gdzie błąd deltaE 2000 wynosił zaledwie 1,6 (był więc nieznaczący). W górnej połowie zakresu poziomów wideo wystąpił rosnący nadmiar składowej zielonej i pogłębiający się niedobór niebieskiego, przez co błąd osiągnął wartość 3,6 przy temperaturze barw 6350 K. W praktyce, kilkoma prostymi ruchami w menu korekcji balansu bieli, można zbliżyć reprodukcję skali szarości do ideału. Podniesienie mocy lampy lekko „rozstrajało” balans bieli: malał udział składowej niebieskiej, temperatura barwowa spadała do 6200 K, a średnia delta E skali szarości wzrosła z 1,8 do 2,1. Co ciekawe, wpływ na równowagę składowych miała też korekcja gamma. W optymalnym do zaciemnionego pomieszczenia ustawieniu 2,4 i niskiej mocy lampy średni błąd delta E (CIEDE2000) wyniósł zaledwie 1,6, temperatura barwowa – 6290 K. Dokładne wartości prezentuje załączony diagram.

Domyślne ustawienie gammy (Off) w trybie Reference skutkuje zbyt dużym rozjaśnieniem obrazu, szczególnie w dolnej połowie zakresu poziomów wideo (5–50%). Gamma wahała się od 2,08 (5 IRE) do 2,25 (85 IRE) a średnia wartość wyniosła 2,19 (przy dużej mocy lampy – 2,17). Wybranie ustawienia 2,4 w submenu „Gamma” poskutkowało podniesieniem gammy – mniej więcej o tyle, ile trzeba – do średniej wartości 2,37. Jej wykres prezentujemy na załączonym diagramie. Tak skorygowanej fabrycznie gammy właściwie nie trzeba już poprawiać.

Oddanie kolorów

Projektor Sony równie dobrze poczynał sobie w kwestii reprodukcji kolorów (w 2D). W ustawieniu Rec.709 gamut HW55 niemal idealnie pokrywał się z wzorcową przestrzenią barwną, a znaczące odchyłki dotyczą jedynie czerwieni – i to tylko dla dużego nasycenia tego koloru (75% – dE=2,11; 100% – dE =3,84) – oraz cyjanu, który miał odcień przesunięty w kierunku zieleni (wartości dE=2,5–3 w całej skali nasycenia). Dla pozostałych czterech składowych błędy deltaE (CIEDE 2000) mieściły się w przedziale 0,7–1,8, zatem można powiedzieć, że były pomijalne. Niebieski, cyjan i żółć były oddawane niemal w idealnej zgodzie ze standardem.

Test kolorów według plansz ColorChecker (imitujących barwy, z którymi spotykamy się najczęściej) potwierdził wysoką wierność reprodukcji kolorów. Błędy delta E (CIEDE 2000) nie przekraczały wartości 1,7. Brawo, Sony!

Na podstawie powyższego można zaryzykować stwierdzeniem, że indywidualna kalibracja tego projektora nie jest konieczna, a jeśli nawet ją przeprowadzimy, to efekty w trybie 2D nie będą zbyt widoczne. Inaczej jest jednak w przypadku oglądania obrazu 3D, obarczonego znacznie większymi błędami reprodukcji kolorów.

Podobnie jak poprzednicy, HW55 otrzymał autorski system zarządzania kolorami (CMS) – Real Colour Processing (ver. 2). Można też skorzystać z oprogramowania na PC o nazwie Image Director, komunikującego się z projektorem za pomocą złącza RJ-45, umożliwiającego np. precyzyjne strojenie gammy.


Obraz 2D

Tryb Reference okazał się bardzo dobrym ustawieniem nie tylko dlatego, że zapewnia dużą precyzję oddania kolorów i szarości, lecz także ze względu na właściwie skalibrowane poziomy czerni i bieli. Dokonaliśmy jedynie minimalnej korekty ustawienia „brightness” (51) oraz kontrastu (redukcja z 90 do 85); to ustawienie wpływa na zakres dynamiki w górnych poziomach skali wideo. Wprawdzie zasadniczo nie wymaga się, by poziomy powyżej 235 były wyświetlane, jednak zejście z „kontrastem” do poziomu 85 pozwala uniknąć clippingu w bielach, co może być istotne przy wyświetlaniu fotografii oraz poprawia wierność oddania bieli wideo (235). Warto włączyć korekcję gammy, wybierając ustawienie 2,4 zamiast domyślnego Off. Zyskamy na subiektywnym wrażeniu kontrastu i soczystości obrazu.

Tak ustawiony HW55 świeci naprawdę bardzo dobrze, precyzyjnie oddając to, co zostało wydane na płycie lub wyemitowane w telewizji. Saturacja barw, ich odcienie zasługują na wysokie oceny. Projektor tworzy kontrastowy, całkiem dynamiczny obraz bez przejaskrawień: obraz o dużej dozie naturalności. Wspomniane wyżej odchyłki w reprodukcji skali szarości czy poszczególnych kolorów będą zauważalne tylko przez naprawdę dobrze wyrobionych wideofilów.

sony-vpl-hw55-pilot

Kontrast wewnątrz scen o dużej dynamice jest na tyle dobry, że stawia wysokie wymagania w stosunku do pomieszczenia. W naszej, nie całkiem wyczernionej sali czernie w jasnych scenach cierpiały na niekontrolowane rozjaśnienie (skutek odbić od ścian). W ciemnych scenach o wiele łatwiej dostrzec ograniczenia samego projektora. Powiedziałbym, że są one nieznaczące, co nie świadczy o tym, że osiągnięto ideał. Kontrast on/off rzędu 8000:1 (bez przesłony) nie daje jeszcze efektu idealnej czerni, ale jest już i tak bardzo dobrze. 7-letni redakcyjny projektor JVC DLA-HD1 w ciemnych scenach z „Trylogii” („Władcy Pierścieni”) wciąż miał przewagę, był jednak wyraźnie ciemniejszy i w jasnych ujęciach prezentował słabszy kontrast ANSI, co oznaczało, że obraz z Sony był bardziej dynamiczny i po prostu lepszy.

Właściwie to mam jedno, za to, niestety, dość poważne zastrzeżenie do HW55. Chodzi o ostrość obrazu. W menu ustawień, tuż pod wyborem trybu obrazu, jest opcja Reality Creation skopiowana z modelu VW1000ES (4K). Działanie tego układu przypomina do złudzenia filtr „unsharp mask” znany z programów graficznych. Powoduje podbicie jasnych konturów, a w związku z tym – wzrost ostrości obrazu. Widać więc wyraźnie więcej szczegółów, lecz wraz z nimi pojawiają się, niestety, także niepożądane ziarno i szumy. Z reguły efekt jest taki, że obraz wygląda na przeostrzony, a ziarno jest widoczne nawet w dobrych, współczesnych masterach Blu-ray (1080p) – po prostu przeszkadza. Wyłączenie układu powoduje jednak jeszcze większe rozczarowanie, ponieważ obraz staje się nienaturalnie miękki. Dziwne to o tyle, że owa nieostrość nie ma pokrycia w oddaniu wbudowanej w projektor funkcji wyświetlania siatki do regulacji zbieżności paneli (którą warto skorygować, co też zrobiliśmy), nie widać jej też na menu. Skąd zatem bierze się to zmiękczenie? Stawiam tezę, że ostrość jest rozmywana elektronicznie, w układzie obróbki wideo – po to, by efekty działania systemu RC były wyraźniejsze. Do takich zabiegów uciekają się czasem producenci. Reasumując, za pomocą HW55 nie da się uzyskać naturalnie ostrego (optycznie) obrazu: albo jest zmiękczony, albo przeostrzony. Regulacja ostrości na niewiele się zda – nie uzyskamy jej bez układu RC.


Obraz 3D

W trybie 3D przestaje działać dynamiczna przesłona – a to dlatego, że nawet bez niej projektor jest za ciemny. Mimo tego, po niezbędnej akomodacji źrenic, z projekcji 3D da się czerpać wiele przyjemności. Uwagi nie rozprasza żadne migotanie okularów (nawet w świetle zewnętrznym), żaden crosstalk (przenikanie obrazów) ani ból głowy.  W tych aspektach widać duży postęp. Jedynie zielonkawe przebarwienie i mocno zmieniona paleta kolorów w stosunku do 2D wskazują na poważne kompromisy jakościowe, uświadamiając zarazem, jak wiele jest jeszcze do zrobienia w kwestii trójwymiarowego obrazu z projektorów. Z punktu widzenia wideofila, kalibracja trybu Reference 3D jest konieczna. My jej nie przeprowadziliśmy, jednak po krótkiej zabawie suwakami pewne jest, że da się sporo poprawić, choć jasność zapewne jeszcze się obniży.

Tak czy inaczej, jakość efektów 3D naprawdę może się podobać. Oglądanie „Ekspresu polarnego” – animacji z mnóstwem efektów stereoskopowych, włączając w to imponujący przejazd torami pionowo w dół – było na tyle wciągające i realistyczne, że powrót do wersji 2D wypadł zdecydowanie mało atrakcyjnie. Takie 3D, oglądane z odległości mniejszej niż dwie szerokości ekranu, to już jest coś!

Reasumując, w 3D projektor Sony sprawdza się bardzo przyzwoicie, choć dynamika, kontrast i kolorystyka obrazu odbiegają daleko od możliwości trybu 2D.


Menu

ZALECANE USTAWIENIA OBRAZU

Fabryczne ustawienie Reference jest na tyle dobre w 2D, ze niewiele trzeba, by uzyskać niemal idealne odwzorowanie kolorów i skali szarości. Kalibracji wymaga zbieżność paneli i tryb 3D.

Expert2 Function
Iris Iris2
ISF Motionflow2
Panel presets

Pomiary

Opracowaliśmy nową procedurę testową dla projektorów do kina domowego. Skorzystaliśmy z ekranu Adeo Screen Plano Velvet o szerokości 240 cm (netto) i proporcji 16:9 (przekatna 109 cali) z białą powierzchnią VisionWhite (gain=1,2). Pomieszczenie testowe, którego znaczna część ścian i sufitu jest czarna, było całkowicie zaciemnione. Pomiary przeprowadziliśmy w świetle odbitym od ekranu, korzystając z najlepszego dostępnego na rynku kolorymetru Klein K-10A oraz spektroradiometru Jeti Specbos 1211 (który słuzył głównie do pomiarów widma projektorów i naniesienia odpowiednich poprawek dla kolorymetru). Do odczytu i analizy wyników posłuzyło oprogramowanie Spectracal Calman 5.2 Ultimate, Chromapure Professional i Lightspace CMS. Zródłem plansz testowych był generator Accupel DVG-5000.

Diagram chromatyczności CIE Gamma (2,4)
sony-vpl-hw55-cie sony-vpl-hw55-gamma24
Gamma Skala szarości
sony-vpl-hw55-gammaoff sony-vpl-hw55-greyscale
Diagram chromatyczności CIE (Low) Diagram chromatyczności CIE (High)
sony-vpl-hw55-cie-lamp-high sony-vpl-hw55-cie-lamp-low
Widmo  

sony-vpl-hw55-widmo

Widmo promieniowania testowanego projektora w „natywnym" ustawieniu przestrzeni barwnej. Zwraca uwagę głęboko rozciągnięty zakres czerwieni (sięgający podczerwieni).

 

 


Naszym zdaniem

sony-vpl-hw55-zzzSony VPL-HW55 jest bardzo dobrym projektorem, spełniającym wymagania zdecydowanej większości zaawansowanych użytkowników. Do jego niewątpliwych atutów należą: duża jasność (w 2D), precyzja oddania kolorów w fabrycznym trybie Reference (kalibracja­ nie jest w gruncie rzeczy niezbędna), bardzo dobra jakość obrazu 3D (wymagającego jednak kalibracji), cichość pracy, jak również duża elastyczność instalacji, choć akurat za tę ostatnią cechę można pochwalić także większość rywali. Pochwalić należy także świetnie działający mechanizm dynamicznej przesłony oraz duży kontrast on/off uzyskiwany również bez jej pomocy (ponad 8000:1). Jedynym aspektem oceny, wymykającym się z jednoznacznej oceny, jest ostrość obrazu. Zdany na samą optykę, HW55 rysuje miękkie obrazy, którym brakuje prawdziwej ostrości na poziomie pojedynczych pikseli. Włączenie układu Reality Creation budzi mieszane odczucia. Z jednej strony, poprawa ostrości jest znaczna, a z drugiej – tej obróbce towarzyszą artefakty. Właśnie ten element oceny powstrzymuje nas przed przyznaniem najwyższego wyróżnienia. Jednak na formalną rekomendację HW55ES sumiennie zasłużył.

Plusy

  • duża jasność (także w najlepszych ustawieniach kinowych),
  • bardzo dobrze skalibrowany fabrycznie tryb Reference,
  • wysoki kontrast on/off,
  • głęboka czerń,
  • niezła jednorodność obrazu,
  • cicha praca,
  • duża elastyczność w instalacji (lens shift, zoom),
  • wysoka jakość wykonania

Minusy

  • nieregulowany układ RC, bez którego ostrość obrazu Full HD jest przeciętna

 

]]>
webmaster@av.com.pl (Webmaster) Projektory Sun, 20 Jul 2014 00:00:00 +0000
Projektor BenQ W1500 https://www.avtest.pl/projektory/item/31-projektor-benq-w1500 https://www.avtest.pl/projektory/item/31-projektor-benq-w1500 Projektor BenQ W1500

Obraz 3D Full HD i bezprzewodowa transmisja sygnału w projektorze za około 6000 zł? Coś takiego jeszcze niedawno było w sferze abstrakcji, a dziś – proszę bardzo – dostarcza je firma BenQ.

Dystrybutor: BenQ, www.benq.pl
Cena rynkowa: 6300–7000 zł (model W1400 bez łączności Wireless – 4800–5000 zł)

Tekst i zdjęcia: Filip Kulpa | Pomiary: Maciej Koper

audioklan

 

 


Niezły pakiet

Dziesięć lat temu nikt chyba nie słyszał o marce BenQ. To może pewna przesada – bowiem firma istnieje już ponad 22 lata – niemniej jednak, jest to producent, który w prawdziwie brawurowym stylu przeprowadził szturm na rynek projektorów, odbierając udziały takim graczom, jak Epson czy Optoma. Drugi kwartał ubiegłego roku był dla BenQ rekordowy – zanotowano aż 16-procentowy udział tej marki w europejskim rynku, zaś w segmencie projektorów 1080p utrzymała pozycję numer 1.

benq-w1500-front2

Zaanonsowany w czerwcu ubiegłego roku model W1500 nie jest najdroższym projektorem BenQ. Powyżej niego plasują się jeszcze W7500 i W7000+. W odróżnieniu od nich „1500-tka” ma jednak istotny atut: bezprzewodową łączność 5 GHz (Wireless), dzięki której jest możliwe przesyłanie obrazu 1080p (także 3D), bez kompresji, bezpośrednio z odtwarzacza lub amplitunera – drogą radiową. Z punktu widzenia wielu użytkowników, którzy zbyt późno dojrzeli do zakupu projektora i nie chcą teraz kuć sufitu, tudzież prowadzić kabla HDMI pod dywanem, takie rozwiązanie jest potencjalnie bardzo atrakcyjne.

Warto dodać, że w sprzedaży jest dostępny analogiczny konstrukcyjnie projektor W1400 bez „wirelessa”. Różnica w cenie pomiędzy obydwoma „maszynami” jest znacząca – sięga 1500 zł. Osobom, które nie muszą mieć tego rozwiązania, a zależy im na niskiej cenie, z pewnością tańszy model wyda się bardziej interesujący. Im też przyda się niniejsza recenzja.


Budowa i złącza

W1500 to całkiem przyzwoicie wykonany projektor. Tworzywo obudowy nie skrzypi zanadto i tak naprawdę jakościowo nie ustępuje droższym urządzeniom. W fabrycznym komplecie jest dostarczana poręczna  naramienna torba materiałowa, sugerująca, iż mamy do czynienia z projektorem tyleż stacjonarnym, co mobilnym. Rzeczywiście, przy tych gabarytach i masie W1500 może z powodzeniem być zabierany do znajomych lub na wczasy.

Tylna ścianka zaskakuje liczbą dostępnych połączeń, wśród których więcej jest złącz sygnału analogowego niż cyfrowego. Trochę to dziwne, ale znów sugeruje, że grupą docelową nie są osoby, które podwieszą W1500 pod sufitem. Możliwość podpięcia starej kamery czy komputera może się przydać.

benq-w1500-gniazda

Jak wszystkie projektory DLP, BenQ W1500 wykorzystuje technologię DLP, a konkretnie chip DC3 o rozdzielczości 1920 x 1080. Obraz stereoskopowy jest wyświetlany w technologii aktywnej. W komplecie z urządzeniem znajdziemy jedną parę ładowanych przez USB okularów o poprawnej ergonomii, akceptowalnych rozmiarach i masie.

Urządzenie nie korzysta z dynamicznej przesłony. Kontrast on/off jest więc pochodną wyłącznie możliwości samego chipu DMD oraz, w mniejszym stopniu, optyki i całego „silnika świetlnego”.

Z materiałów producenta dowiadujemy się, że projektor jest wyposażony w układ interpolacji klatek obrazu. To prawda, ale tylko częściowa. System nie działa bowiem w odniesieniu do filmów zapisanych w 24 kl/s. Interpolacja jest aktywna tylko przy sygnałach 50 i 60 Hz, zauważalnie zmniejszając rozmycie szybko poruszających się obiektów lub całych ujęć. Sensowne jest korzystanie z najniższego stopnia działania układu. Obydwa wyższe generują za dużo artefaktów i nie są przy tym wcale skuteczniejsze.

W intencji producenta, łączność bezprzewodowa ma być wygodniejszą alternatywą dla łącza HDMI. Transmisja odbywa się w paśmie 5 GHz, a więc tym znacznie mniej „zaśmieconym” lokalnymi sieciami Wi-Fi, które zwykle pracują w paśmie 2,4 GHz. Nie znaczy to jednak, że pasmo 5 GHz jest wolne od zakłóceń (sam korzystam z dwupasmowego routera Wi-Fi). Nie potrafię stwierdzić, czy właśnie ten fakt był przyczyną bardzo dużych trudności w nawiązywaniu łączności pomiędzy nadajnikiem podłączonym do wyjścia HDMI w odtwarzaczu Panasonica (DMP-BDT210), ale, fakt faktem, że bezprzewodowy przesył obrazu 1080p udało mi się uzyskać tylko raz. Szkoda. Pamiętam, że podczas prezentacji prasowej łączność tegoż projektora z komputerem odbywała się bez problemów. Opcja Wireless nie jest warta dopłaty 1500 zł, jaka wynika z różnicy cenowej pomiędzy W1500 a tańszym, identycznym konstrukcyjnie modelem W1400.


Optyka

W1500 został wyposażony w optykę typu short-throw, czyli taką, która umożliwia projekcję bardzo dużego obrazu z niewielkiego „rozbiegu” (odległości od ekranu). Obraz o podstawie 200 cm uzyskamy z odległości zaledwie 228 cm. Zakres zoomu jest umiarkowany (1,6x), stąd też projektor BenQ musi być instalowany przed widzem, by obraz był rozsądnych rozmiarów, a w szczególności zmieścił się pomiędzy podłogą a sufitem. Tu z pomocą przychodzi, rzadko spotykana w projektorach DLP (szczególnie tej klasy!) regulacja lens shift. Wprawdzie zakres jej działania jest bardzo ograniczony (tylko w pionie), ale dobrze, że w ogóle jest.

W przypadku ustawienia W1500 na stoliku, gdy chcemy uzyskać duży obraz (powiedzmy: 100-calowy), projektor trzeba położyć dość nisko nad podłogą. Jak wszystkie rzutniki DLP, W1500 rzuca obraz do góry – tak że dolna krawędź obrazu znajduje się od 5 do 15% wysokości obrazu powyżej osi optycznej projektora.

benq-w1500-front3

Stosowanie optyki szerokokątnej zawsze jest problematyczne. Wiedzą o tym doskonale miłośnicy fotografii. Trudności wynikające z jej zastosowania nie ominęły także konstruktorów BenQ, co nie dziwi, zważywszy na fakt, że budżet na projekt W1500 musiał być, siłą rzeczy, ograniczony. To, niestety, widać. Pierwszy zarzut dotyczy tego, że obraz rzucany na ekran nie był prostokątny, lecz w kształcie rombu z lekko wybrzuszonymi podstawą i górną krawędzią. O ile prawa krawędź obrazu niemal trzymała kąt prosty z tymi  właśnie krawędziami (uciekając kilka milimetrów do środka ekranu w pobliżu dolnej krawędzi), o tyle z lewym bokiem było znacznie gorzej. Ten również uciekał do środka, osiągając przesunięcie wynoszące już 23 mm u zbiegu z podstawą. To naprawdę sporo. Zauważyłem, że obraz niemal idealnie prostował się przy wprowadzeniu korekcji trapezu (keystone +1), ale – jak wiadomo – jest to korekcja elektroniczna, która degraduje odwzorowanie szczegółów, mogąc ponadto wywoływać efekt mory. Wygląda na to, że optyka w egzemplarzu testowym nie została zamontowana idealnie prostopadle do osi optycznej projektora.

O ile owo zniekształcenie geometrii obrazu można uznać za mało znaczące (jeśli posiadamy ekran z welurową ramą, która skutecznie maskuje podobne nierówności obrazu), o tyle przeciętną ostrość jest trudniej zaakceptować. Gdy ostrość ustawiałem na środek ekranu, był on wystarczająco ostry, jednak nieostra była górna partia obrazu (rozmycie wynosiło w przybliżeniu dwa rzędy pikseli). Gdy zrobiłem odwrotnie – nieostry był środek i dół. To prawdopodobnie znów problem optyki szerokokątnej polegający na tym, że płaszczyzna ostrości jest wycinkiem relatywnie małej sfery (mówiąc prościej: nie jest płaska). W związku z tym zawsze część obrazu jest nieostra – albo środek, albo brzegi.

Na szczęście, obraz z projektora BenQ jest dość jednorodny, jeśli chodzi o luminancję (brak silnego winietowania), jak również barwę. Na białych i szarych planszach nie było widać wyraźnych przebarwień - powierzchnia obrazu była dosyć jednolita. Wiele dużo droższych projektorów wcale nie wypada lepiej.


Jasność i kontrast

W1500 okazał się bardzo jasnym projektorem. Przy obniżonej mocy lampy, w trybie „Kino” (6500 K) przy projekcji 2D, w centrum naszego ekranu, dla minimalnej ogniskowej optyki, zanotowaliśmy luminancję wynoszącą 81,5 cd/m2 (23,78 ft-L), czyli o połowę więcej niż podają zalecenia SMPTE (16 ft-L) dla profesjonalnych sal kinowych. Oczywiście wynik ten byłby o 20–30% słabszy przy maksymalnej ogniskowej (najdalsze położenie projektora względem ekranu) ze względu na malejącą światłosiłę optyki (f/3,07 vs f/2,4). Podniesienie mocy lampy (High) zwiększa jasność projektora o prawie 50%, co oznacza, że na 110-calowym białym ekranie osiąga się jasność skalibrowanego telewizora! W1500 poradziłby sobie z białym ekranem o podstawie 3,5 metra!

Niestety, sprawy mają się zgoła inaczej przy projekcji 3D. Jasność obrazu maleje wówczas drastycznie (co nie jest niczym szczególnym). W praktyce nasz ekran testowy okazał się za duży – obraz był po prostu zbyt ciemny. Jednocześnie, ucierpiał kontrast – czerń nie spadała w stopniu proporcjonalnym do jasności. Ze względu na przypadkowe zagubienie okularów 3D nie wykonaliśmy pomiarów, lecz z całą pewnością współczynnik kontrastu on/off był sporo niższy niż 1388:1 – wartość zmierzona dla trybu 2D, w opisanych wyżej ustawieniach. Luminancja czerni na ekranie testowym wyniosła dość wysokie 0,059 cd/m2.

Gamma i skala szarości

Pomiarów kolorymetrycznych dokonaliśmy w najlepszym presecie fabrycznym – „Kino”. Zmieniliśmy jednak ustawienie gammy z 2,2 na 2,4, które jest tym zalecanym do projekcji w zaciemnionym pomieszczeniu.

Projektor BenQ ma nadspodziewanie dobrze skorygowaną charakterystykę jasności. Ustawienie 2,4 odpowiada średniej wartości gammy wynoszącej 2,37, przy czym to minimalne odstępstwo od żądanej wartości wynika z niewielkiego spadku gammy poniżej IRE45 – z 2,4 do 2,3 przy IRE10. Doprawdy, nie ma o czym mówić. Wiele znacznie droższych projektorów wypada w tym względzie gorzej.

Oddanie kolorów

Wymagający wideofile powinni jednak przeprowadzić kalibrację ze względu na wyraźne niezrównoważenie składowych R,G,B, które narasta wraz z poziomem luminancji. Szarości wykazują spory niedobór składowej niebieskiej (mowa o domyślnym ustawieniu balansu bieli, którym jest „Normalny”) przy jednoczesnym nadmiarze czerwieni i zieleni. W rezultacie, średnia skorelowana temperatura barw, na środku ekranu, wynosiła 6075 K. Błąd oddania skali szarości (CIEDE 2000) był nieznaczący w najciemniejszych partiach obrazu, narastał jednak w jasnych szarościach i bielach, osiągając wartości przekraczające 5,0. Zakłada się, że odchyłki dE poniżej 1,5–2,0 są nieznaczące.

Reprodukcja barw budzi również pewne zastrzeżenia, choć trzeba przyznać, że jak na niedrogi projektor, odchyłki od wzorca HDTV Rec.709 są umiarkowane, by nie powiedzieć – małe. Większość kolorów – zarówno z palety podstawowej (RGB/CMY), jak i z palety Color Checker, która uwzględnia barwy najczęściej występujące w „przyrodzie” – wykazywała błąd nieprzekraczający 4. Jedynie dla jasnych czerwieni był on już znaczący (8,24 dla stuprocentowego nasycenia). Najlepiej W1500 radził sobie z oddawaniem żółci, koloru morskiego, purpury i naturalnej zieleni (dE2000 < 3).

W1500 został wyposażony w dwa poziomy kalibracji kolorów (CMS). Pierwszy, dostępny dla każdego użytkownika, pozwala regulować odcień, nasycenie i jasność każdej ze składowych. Skuteczność tych regulacji jest jednak ograniczona. Drugi poziom kalibracji CMS, oznaczony jako ISF, jest narzędziem przeznaczonym dla profesjonalnych kalibratorów i wymaga wprowadzenia hasła, którego nie znajdziemy w instrukcji ani w żadnych materiałach producenta. Jak sprawdził Maciej Koper, hasła tego nie zna także większość certyfikowanych zagranicznych kalibratorów ISF. Sytuacja to cokolwiek kuriozalna, nam się jednak udało. Po wpisaniu hasła otrzymujemy dostęp do sekcji, w której wprowadza się rzeczywiste koordynaty chromatyczne punktów na diagramie CIE. Rozwiązanie to pozwala teoretycznie dopasować gamut projektora do standardu HDTV Rec.709. Samo w sobie nie gwarantuje jednak jeszcze pełni sukcesu.


Obraz 2D

Od projektora tej klasy nie oczekiwałem zbyt wiele. O ile jednak przeciętna ostrość obrazu może budzić niedosyt, o tyle ogólna poprawność oddania barw, niezła jednorodność, akceptowalny kontrast i brak znaczących problemów z oddawaniem naturalnych barw, nastrajały do BenQ zdecydowanie pozytywnie. Muszę przyznać, że animacje Disneya/Pixara oglądało się całkiem przyjemnie – nawet jeśli niektóre kolory były nieco sprane. W szczególności dotyczyło to czerwieni – za mało soczystych i głębokich.

Generalnie, z uwagi na dużą jasność, W1500 naprawdę dobrze sobie radzi z jasnymi scenami. Słońce, plaża, błękit nieba czy też wspomniane, żywe z natury animacje sprawiały, że ten niedrogi projektor był w swoim żywiole, zachowując się w sumie nie tak znacząco gorzej od dwukrotnie droższej „maszyny” Sony (testowanej na sąsiednich stronach). Zaskoczyło mnie, że bez żadnej kalibracji (pomijając drobne korekty poziomu czerni i kontrastu oraz wyłączenie systemu Brilliant Color), uzyskałem obraz całkiem naturalny, bez bijących po oczach przekłamań. Twarze aktorów były wprawdzie trochę zażółcone (kwestia źle wyregulowanego fabrycznie balansu bieli), jednak wolne od purpurowych naleciałości czy zaczerwienienia. W gruncie rzeczy, można komfortowo oglądać obraz z tego projektora, poprzestając na fabrycznym trybie „Kino”. Jak już wspomniałem, lepiej jednak wyłączyć funkcję Brilliant Color oraz skorygować „jasność” (w naszym przypadku wystarczyło ją podnieść o jeden stopień – z 50 do 51) i „kontrast”. Fabryczne ustawienie (50) powoduje clipping powyżej poziomu 232 – należy je zmniejszyć do 48–49. W tym miejscu warto zaznaczyć, że W1500 nie odtwarza (poprzez wejście HDMI) pełnej skali poziomów RGB (0–255), ograniczając się do zakresu wideo (16–235). Szkoda, bo przy wyświetlaniu obrazu z komputera będzie to oznaczało utratę części informacji w czerniach i bielach.

Prócz przeciętnej ostrości, największym ograniczeniem projektora jest reprodukcja czerni. Ciemne sceny z „Mrocznego Rycerza”, „Casino Royale” czy obrazy z koncertu Johna Mayera w Los Angeles („Where the light is”) były oddane znacznie płyciej niż z najtańszych projektorów JVC czy Sony – to jednak „maszyny” sporo droższe od BenQ. Czernie miały wyraźnie szarą poświatę, jednak czytelność najciemniejszych szczegółów nie ucierpiała na tym istotnie. Mimo podniesionej krytyki, znów muszę przyznać, że z taką czernią „da się żyć”, o ile cały czas nie oglądamy filmów z zdecydowaną przewagą ciemnych scen. Typowe produkcje, nie mówiąc już o programach telewizyjnych, ogląda się komfortowo, nie dostrzegając ograniczeń w kontraście on/off.


Obraz 3D

Włączenie trybu 3D powoduje automatyczne przełączenie lampy w tryb dużej mocy. Niestety, obraz nie jest tak jasny, jakby się chciało. Kolory są zgaszone, obrazowi brakuje dynamiki i wigoru, których nie można odmówić W1500 przy projekcji 2D. Okulary wprowadzają zielonkawe zabarwienie i w związku z tym obraz 3D, znacznie bardziej niż 2D, wymaga kalibracji. Co mnie najbardziej zdziwiło – fakt pogorszenia kontrastu. Olbrzymiemu spadkowi jasności nie towarzyszy bowiem proporcjonalny spadek poziomu czerni. Wynika to z tego, że czerń w trybie 3D jest... silnie czerwona. Początkowo patrząc na obraz 3D bez okularów, sądziłem, że coś jest nie w porządku – że występuje problem na łączu HDMI. Tak jednak nie było. Założenie okularów tłumi czerwoną poświatę w znacznym stopniu, pozostawiając jednak wyraźne zaczerwienienie czerni. Problem ten dało się wyeliminować regulacją balansu bieli w menu, jednak poziom czerni oglądanej w okularach, w trybie 3D był zdecydowanie wysoki w relacji do (małej) jasności, co silnie rzutowało na marny kontrast obrazu trójwymiarowego. Obstawiam wartość rzędu 300:1, na pewno nie większą.

Na pocieszenie trzeba dodać, że obraz 3D jest praktycznie wolny od przenikania, a efekty 3D są oddawane całkiem realistycznie. Nie tak dobrze jak w przypadku Sony VPL-HW55ES, jednak nie można mówić o bardzo wyraźnej różnicy.


Menu

ZALECANE USTAWIENIA OBRAZU

Tryb „Kino" zapewnia najlepszą jakość obrazu. Jasność należy delikatnie podnieść, by poprawić oddanie szczegółów w cieniach, zaś „Kontrast" należy zminiejszyć do 48-49, by zapobiec wypalaniu szczegółów w bielach. Gammę warto przestawić w ustawienie 2,4, zaś funkcję Brilliant Color sugerujemy od razu wyłączyć. Warto przeprowadzić indywidualną, profesjonalną kalibrację – potencjał W1500 jest większy niż ustawienie fabryczne.

menu-balans-bieli menu-cms
menu-isf menu-moc-lampy
menu-obraz-podstawowe menu-wyswietlacz
menu-zaawansowane menu-zaawansowane2

 


Pomiary

Pomiarów parametrów obrazu dokonaliśmy w nowej procedurze testowej, obowiązującej dla projektorów do kina domowego. Skorzystaliśmy z ekranu Adeo Screen Plano Velvet o szerokości 240 cm (netto) i proporcji 16:9 (przekątna 109”) z białą powierzchnią VisionWhite (gain=1,2). Sprawdziliśmy, że ekran ten zapewnia dobrą wierność oddania skali szarości. Odchyłki temperatury barwowej w stosunku do światła promieniowanego bezpośrednio przez projektor są na poziomie 80K.

Diagram chromatyczności CIE Błędy oddania barw (CIEDE 2000)
pomiar1-cie pomiar2-barwy
Balans bieli (tryb „Kino") Temperatura barwowa (tryb „Kino")
pomiar3-biel pomiar4-temp
Błąd oddania skali szarości (CIEDE 2000) Gamma (w ustawieniu 2,4)
pomiar5-szarosc pomiar6-gamma


Wszystkich pomiarów dokonaliśmy w całkowicie zaciemnionym pomieszczeniu, którego znaczna część ścian i sufitu jest czarna. Korzystaliśmy z profesjonalnego, najlepszego dostępnego na rynku kolorymetru Klein K-10A, spektroradiometru Jeti Specbos 1211 (służył głównie do pomiarów widma projektorów i naniesienia odpowiednich poprawek dla kolorymetru), oprogramowania Spectracal Calman 5.2 Ultimate, Chromapure Professional i Lightspace CMS. Źródłem plansz testowych był generator Accupel DVG-5000 podający sygnał 1080/24p w 8-bitowej rozdzielczości na kolor.


Galeria

{gallery}testy/projektory/benq-w1500{/gallery}


Naszym zdaniem

benq-w1500-zzzBenQ W1500 to zaskakująco jasny projektor o ładnie skomponowanej charakterystyce jasności i umiarkowanym kontraście (w 2D), który z reprodukcją barw radzi sobie lepiej niż można by oczekiwać od urządzenia tej klasy. Najsłabszym punktem urządzenia jest optyka – zastrzeżenia dotyczą zarówno ostrości, jak i przekrzywionej geometrii obrazu. Z pewnością jest fajnie, że mamy tu tryb 3D, lecz trudno się nim zachwycać z powodu osłabionego kontrastu i ogólnie słabej dynamiki obrazu. Biorąc pod uwagę wszelkie „za i przeciw”, zestawiając je z ceną – szczególnie analogicznego modelu W1400, pozbawionego zawodnej łączności bezprzewodowej – trzeba uczciwie przyznać, że propozycja BenQ jest zdecydowanie warta rozważenia przez wszystkich tych, którzy szukają projektora kinowego za około 5000–6000 zł.

Plusy

  • duża jasność
  • zupełnie przyzwoita reprodukcja kolorów (w trybie Kino)
  • precyzyjnie skorygowana gamma
  • lens shift
  • wbudowany głośnik
  • bogaty zestaw przyłaczy

Minusy

  • umiarkowana ostrość
  • problemy z geometrią obrazu
  • słaby kontrast w 3D
]]>
webmaster@av.com.pl (Webmaster) Projektory Sat, 28 Jun 2014 00:00:00 +0000